MZ apeluje do honoru dyrektorów szpitali ws. podwyżek dla ratowników
Kilka tysięcy ratowników zatrudnionych w szpitalach wciąż czeka na obiecane podwyżki. Dyrektorzy placówek nie dostali na nie pieniędzy. Zdaniem MZ sami powinni je znaleźć.

Podwyżki obiecało MZ, bo ratownicy protestowali. Wiceminister Marek Tombarkiewicz podpisał w tej sprawie z ratownikami porozumienie. Zgodnie z nim ratownicy w pogotowiu i szpitalach mieli dostać po 400 zł podwyżki i kolejne 400 zł od stycznia 2018 r. W budżecie państwa znalazły się jednak pieniądze tylko na dotację dla pogotowia.
Prawie 16 tys. ratowników zatrudnionych w zespołach ratownictwa medycznego podwyżki więc dostało. W tym roku mają kosztować budżet 152 mln zł.
Natomiast szpitale, które zatrudniają kilka tysięcy ratowników na oddziałach ratunkowych, nie otrzymały osobnych pieniędzy. Zdaniem ministerstwa powinny znaleźć je sobie same.
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że od lipca 2017 r. właśnie z myślą o podwyżkach NFZ zwiększył szpitalom kontrakty o 4 proc. Jednak wtedy ministerstwo mówiło, że to pieniądze na podwyżki wynikające z rządowej ustawy o minimalnych wynagrodzeniach. Jak podkreślają dyrektorzy szpitali, kwoty ze zwiększonych kontraktów absolutnie nie wystarczyłyby na wywiązanie się z ministerialnych zobowiązań wobec ratowników.
Z danych ministerstwa wynika, że podwyżki po 400 zł dało ratownikom tylko 228 szpitali. Szefowie pozostałych twierdzą, że ich nie stać. Ratownicy czują się oszukani przez resort i zapowiadają, że jeśli sprawa nie zostanie uregulowana, to wznowią protest.
Przed świętami wiceminister Tombarkiewicz wysłał do dyrektorów szpitali list, w którym apelował, aby szefowie placówek "honorowo się zachowali" i sami dali podwyżki dla ratowników.
Więcej: www.wyborcza.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)