Łódź: spór przy Spornej - w klinice walczą o władzę
W Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 4 Uniwersytetu Medycznego przy ul. Spornej w Łodzi trwa spór między profesorami, kto ma rządzić na oddziale siódmym. Leczą się tu dzieci z białaczkami, nowotworami mózgu i wątroby.

- Sprawa ciągnie się od lat - mówi portalowi rynekzdrowia.pl dyrektor naczelny lecznicy, prof. Jerzy Stańczyk.
Skonfliktowani profesorowie, Elżbieta Zielińska i Wojciech Młynarski, jeszcze niedawno mieli do dyspozycji po połowie oddziału, tj. po trzy sale chorych, wspólny był jedynie pokój lekarski. Takie rozwiązanie miało zażegnać konflikt.
Gazeta Wyborcza opisując profesorskie waśnie zauważa, że Młynarski i Zielińska wywodzą się z Kliniki Chorób Dzieci - "państwa" stworzonego przez nestora łódzkiej pediatrii prof. Jerzego Bodalskiego.
Zanim Bodalski odszedł na emeryturę, rozpoczęła się walka o sukcesję. Prof. Zielińska chciała z tych włości uszczknąć "wielkie księstwo" - onkologię. Zaczęła tworzyć Klinikę Onkologii i Hematologii Dziecięcej, ale prof. Bodalski chciał przekazać następcy klinikę w całości. Kiedy ogłoszono konkurs na to stanowisko, do walki stanęli prof. Zielińska i prof. Młynarski. Wygrał ten drugi, a Zielińska została jego zastępcą - przypomina Gazeta.
Długo zastępcą nie była. Wkrótce została odwołana przez Młynarskiego. Dyrektor szpitala zdecydował, że oddział poprowadzi prof. Młynarski, natomiast prof. Zielińska otrzymała mniej prestiżową posadę konsultanta w dziedzinie onkologii dla wszystkich szpitalnych oddziałów. Nie zgodziła się z tym rozwiązaniem i skierowała pozew do sądu pracy Jednocześnie zaczęła zabiegać o utworzenie własnej kliniki.
Władze Uniwersytetu Medycznego postanowiły, że klinika prof. Zielińskiej będzie działać w oddziale Młynarskiego. Decyzję podjął poprzedni rektor, a obecny utrzymał ją w mocy.
Rektor prof. Paweł Górski wyjaśnił, że chodziło o rozbicie molocha, jakim była Klinika Chorób Dzieci, a Zielińska była jedyną osobą, która mogła poprowadzić onkologię dziecięcą.
- Okazało się jednak, że onkolodzy nie chcieli z nią pracować i zapowiedzieli, że jeśli przeniosę ich do prof. Zielińskiej, zwolnią się z pracy - wspomina rektor i przyznaje, że zażegnanie konfliktu poprzez podział oddziału nie powiodło się. - To wyszło jak połączenie benzyny z ogniem - ocenia prof. Górski.
- Jeśli dwie kliniki są w jednym miejscu, to wcześniej czy później musi dojść do konfliktu - zaznacza w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl dyrektor Jerzy Stańczyk. Ale zauważa jednocześnie, że wszystko zależy od ludzi. - Na jednym z oddziałów mamy trzy kliniki i profesorowie się dogadują - podkreśla.
Tymczasem sąd pracy w Łodzi nakazał przywrócenie prof. Zielińskiej do pracy na stanowisku ordynatora oddziału i przyznał jej odszkodowanie.
- Mam 7 dni na wykonanie wyroku - mówi dyrektor Jerzy Stańczyk i nie ukrywa, że jego zdaniem orzeczenie sądu jest niesprawiedliwe i niewłaściwe, bo oznacza ono m.in. konieczność przenoszenia chorych dzieci z boksów należących po podziale oddziału do prof. Wojciecha Młynarskiego.
- Na domiar złego mam jeszcze problem z remontami dwóch innych oddziałów, a muszę zaplanować, jak przetransportować ciężko chorych małych pacjentów. To co się obecnie dzieje, jest wbrew wszelkim zasadom, bo powinna decydować troska o dobro chorych dzieci, a nie interes zwaśnionych stron - dodaje dyrektor.
Zapytaliśmy profesora Stańczyka, czy właściwe jest tworzenie struktur organizacyjnych w medycynie ze względu na osiągnięcia, kwalifikacje i prestiż konkretnych osób.
- Niestety, często tworzy się je w taki właśnie sposób, mniejszą wagę przywiązując do obiektywnych potrzeb przemawiających za takim rozwiązaniem organizacyjnym. Jeżeli tak się dzieje, mamy efekty - ocenia dyrektor.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)