×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Jak uporządkować szpitalnictwo. Pomysł sieci - reaktywacja

Autor: RR/Rynek Zdrowia01 grudnia 2015 05:50

Co do samej idei sieci szpitali eksperci i politycy, z którymi rozmawialiśmy, nie mają zastrzeżeń. Lansowany przez PiS pomysł nie jest nowy, był już dyskutowany. Swego czasu PiS złożyło nawet dwa projekty ustaw ws. sieci - prace nad pierwszym nie zostały w Sejmie zakończone, drugi został odrzucony. Teraz obawy i wątpliwości dotyczą raczej kierunku, w jakim mogą pójść szczegółowe rozwiązania.

Jak uporządkować szpitalnictwo. Pomysł sieci - reaktywacja
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

Przypomnijmy, że odrzucony przez Sejm w październiku 2009 r. projekt sieci szpitali zakładał, że pierwszeństwo kwalifikowania do sieci szpitali miały mieć te lecznice (publiczne i niepubliczne), które m.in. realizują zadania związane z ratownictwem medycznym, prowadzą badania naukowe, wykonują świadczenia wysokospecjalistyczne. Miałyby one mieć gwarantowany kontrakt z NFZ - o 3 proc. większy. Z kolei szpitale, które znalazłyby się poza siecią, mogłyby być np. przekształcone, sprywatyzowane czy zlikwidowane.

Według tego projektu decyzje o tym, które szpitale wejdą do sieci, miałby podejmować minister zdrowia, uwzględniając stanowisko Rady ds. Szpitalnictwa. W terenie powstać miały z kolei zdominowane przez samorządowców regionalne rady ds. szpitali, które typowałyby placówki.

Czytaj: Sejm przeciwny utworzeniu ogólnopolskiej sieci szpitali

Upłynęło jednak sporo czasu, stare pomysły muszą być zweryfikowane i zmodyfikowane (choćby dlatego, że płacenie za świadczenia ma przejąć budżet państwa). Nowego projektu nie ma. Pozostają spekulacje i domysły.

W sieci bez gwarancji
Andrzej Sośnierz (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, uważa, że nie powinno być np. gwarancji finansowania dla szpitali tworzących sieć, bo byłoby to antyrozwojowe, demobilizujące. To novum w stosunku do projektu sprzed lat.

- Pojawia się błędne przekonanie, że gdy szpital znajdzie się w sieci, to ma na długie lata zapewnione pieniądze, że nie musi już dbać o wyniki, renomę. Nic podobnego - podkreśla poseł i przestrzega, by nie traktować uczestnictwa w sieci jak dożywotnej polisy ubezpieczeniowej od finansowych wpadek.

Jego zdaniem w sieci mogłoby się znaleźć kilkanaście procent szpitali. Z tym że lista nie byłaby zamknięta; można byłoby z niej wypaść, jak i dostać się na nią.

- W sieci znalazłyby się szpitale wojewódzkie i wysokospecjalistyczne - jednostki wyposażone w unikalną aparaturę, dysponujące doświadczonymi zespołami, zajmujące leczeniem skomplikowanych i rzadkich przypadków - tłumaczy Sośnierz i wyjaśnia, że nie ma sensu, by lecznice, które nie mają odpowiedniego potencjału (np. szpitale powiatowe) zajmowały się leczeniem rzadkich schorzeń, co teraz zdarza im się od wielkiego dzwonu.

Na potrzebę racjonalnego wykorzystania potencjału szpitali zwraca też uwagę Marek Balicki, b. minister zdrowia, członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie RP (sekcja ochrony zdrowia).

Uważa, że wprowadzenie sieci szpitali jest próbą zerwania z utrzymywaniem nadmiernych zasobów.

- Mamy więcej hospitalizacji niż średnia w Europie, wiemy też, że nie wszystkie z nich mają charakter rzeczywisty, one są bardziej hospitalizacjami rozliczeniowymi, że tak bym to nazwał - argumentował w Rynku Zdrowia i wyrażał pogląd, że rząd powinien wprowadzić regionalne sieci szpitali.

Porządek w sieci
Nasi rozmówcy wskazują na niewłaściwy podział środków na ochronę zdrowia i sądzą, że w ramach sieci zostanie to uporządkowane. Sośnierz krytykuje uznaniowość NFZ przy zawieraniu umów, a poseł Tomasz Latos (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, twierdzi, że inwestycje w ochronie zdrowia są realizowane chaotycznie i przypadkowo, bez zwracania uwagi na potrzeby regionalne. M.in. z tych powodów konieczne jest kreowanie regionalnej polityki zdrowotnej.

- Rozdział środków będzie dokonywany w oparciu o mapy potrzeb zdrowotnych. Na ich podstawie będzie też konstruowana sieć szpitali - twierdzi Latos.

Znaczenie i rola map potrzeb zdrowotnych w tworzeniu sieci szpitali budzi wątpliwości, może być kwestią sporną. Balicki uważa np., że są niewystarczającym mechanizmem, że są tworzone pod presją oczekiwań Komisji Europejskiej, by możliwe było uzyskanie środków unijnych na ochronę zdrowia.

Dla Krzysztofa Łandy, wiceministra zdrowia, zarówno sieć szpitali, jak i mapy potrzeb zdrowotnych, to de facto bardzo zbliżone pomysły co do celu. - Generalnie chodzi o to samo, czyli żeby ograniczyć nowym świadczeniodawcom możliwość aplikowania o pieniądze z NFZ - ocenił w Rynku Zdrowia w październiku prezes Fundacji Watch Health Care. Miesiąc później został wiceministrem zdrowia.

Czytaj: Zapowiedzi zmian i co dalej?

Krytykował mapy potrzeb, gdyż - jak stwierdził - tworzone są odgórnie, a nie na podstawie danych zbieranych w regionach dotyczących liczby i możliwości świadczeniodawców oraz długości kolejek do poszczególnych świadczeń z koszyka. - De facto znowu chodzi o ręczne sterowanie.

Mówił również, że PiS tworząc sieć szpitali, chciałby wskazać te, które miałyby zapewnione poczucie bezpieczeństwa finansowego. Ten zamiar będzie jednak trudny do realizacji w praktyce, wprowadzi w regionach duży zamęt, bo każdy będzie chciał być w sieci - wyrażał obawy.

Czy mapa doprowadzi do sieci?
O opinię nt. map potrzeb w kontekście konstruowania sieci szpitali zapytaliśmy prof. Stanisławę Golinowską z Instytutu Zdrowia Publicznego Collegium Medicum UJ oraz Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych (współpracuje także z fundacją naukową CASE).

Prof. Golinowska podkreśliła, że tworząc sieć, trzeba przede wszystkim ustalić, jaki typ usług medycznych jest niezbędny dla danej zbiorowości w ramach zdefiniowanego standardu niezbędności i jakości, uwzględnić geograficzny dostęp do nich, rozwój sieci komunikacyjnej, drogowej, czas dojazdu karetki w przypadkach kardiologicznych, ciągłość leczenia w onkologii itd.

- Bardzo przydadzą się mapy potrzeb zdrowotnych, które koncentrują się na sytuacji epidemiologicznej. To jednak nie wystarczy - zaznacza profesor.

- Propozycja sieci, nazwijmy ją techniczną, powinna być skorygowana administracyjnie, a następnie przekazana do konsultacji. Istnieje obawa, że konsultacje społeczne mogą projekt zbytnio zmienić. Aby takie zmiany go ”nie wywróciły”, musi być to projekt przekonujący, bardzo dobrze przygotowany i udokumentowany - uważa.

Jej zdaniem, gdyby dzisiaj minister zdrowia powołał odpowiedni zespół, to za półtora roku można by przedstawić sieć szpitali.

Dodaje, że przygotowanie projektu nie powinno zaczynać się od najbardziej zainteresowanych, czyli samych szpitali i ich organów założycielskich. - Tak kilka lat temu rozpoczęto prace nad siecią. Wyszedł z tego ”koncert życzeń”, niemożliwy do ogarnięcia.

Prawdziwym celem jest dostępność
Dla prof. Golinowskiej sieć szpitali nie jest celem samym w sobie. Jest jednym z narzędzi, które mogą być wykorzystane dla realizacji zasady dostępności do świadczeń w ramach określonego koszyka usług.

- Mimo że w Polsce znacznie wzrosła liczba podmiotów leczniczych, to mamy jedną z gorszych dostępności, co wynika z daleko posuniętej fragmentaryzacji i decentralizacji świadczeniodawców. Brakuje koordynacji. Tymczasem państwo odpowiada za koordynowanie wielu elementów systemu, aby zapewnić ciągłość i zarazem dostępność leczenia, co jest podstawowym warunkiem zasady dobrego rządzenia w sektorze ochrony zdrowia -przekonuje.

Zwraca uwagę, że o ile nauczyliśmy się dobrego zarządzania na poziomie szpitala - wskazują na to coraz lepsze wskaźniki technicznej efektywności funkcjonowania szpitali - o tyle z rządzeniem w sektorze ochrony zdrowia, już gorzej sobie radzimy. Dodaje, że ogólne wskaźniki dobrego rządzenia są znane, a do ich upowszechnienia przyczynia się np. Bank Światowy.

- Politycy w ochronie zdrowia nie mieli dotychczas dostatecznie profesjonalnego zaplecza, by odpowiedzialnie zajmować się rządzeniem, chociaż zapewne są dobrymi lekarzami w swoich specjalizacjach. W tworzeniu sieci szpitali konieczny jest udział niezależnych ekspertów, którzy byliby wolni od politycznych nacisków i wpływów grup interesów - mówi Golinowska i przywołuje przykład Wielkiej Brytanii, gdzie prace nad siecią szpitali były prowadzone z udziałem Amerykanów.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum
    PARTNER SERWISU
    partner serwisu

    Najnowsze