Dyrektorzy szpitali: tak, będziemy zatrudniać lekarzy z Ukrainy w trybie uproszczonym
Od 30 grudnia 2020 r. obowiązuje krytykowana przez NIL ustawa pozwalająca na zatrudnianie lekarzy-specjalistów spoza Unii bez konieczności nostryfikacji dyplomów. Dyrektorzy szpitali mówią o ryzyku, ale deklarują, że lekarzom-specjalistom, m.in. z Ukrainy, dadzą pracę w trybie uproszczonym przewidzianym ustawą.

- Samorząd lekarski jeszcze na etapie procedowania ustawy odnosił się krytycznie do jej zapisów
- Gdy rada lekarska nie przyzna prawa wykonywania zawodu, lekarz cudzoziemiec, jeśli posiada zgodę Ministra Zdrowia, może wykonywać zawód lekarza
- Dyr. Krzysztof Żochowski: - Nie można z góry zakładać, że lekarze trafiający do pracy w oparciu o tryb uproszczony będą wykazywali niedostatki wiedzy i umiejętności
- Dyr. Jarosław Kończyło: - Bezpieczniej dla pacjenta byłoby zatrudniać tę grupę lekarzy o ile wcześniej odbyliby np. dwumiesięczny staż weryfikujący ich kompetencje i wiedzę
Nowe rozwiązania wprowadziła ustawa z 27 listopada 2020 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia kadr medycznych w okresie ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii. Została opublikowana w Dzienniku Ustaw z 29 grudnia pod poz. 2401.
Ustawa wprowadza tzw. tryb szczególny sprawdzania umiejętności i zatrudniania lekarzy spoza UE. Zasadnicza zmiana w stosunku do dotychczasowej procedury polega na tym, że ci lekarze-specjaliści nie muszą nostryfikować dyplomów ukończenia studiów, nie zdają też egzaminu z języka polskiego. Lekarz może podjąć pracę, jeśli przedstawi wymagane dokumenty i zgodę Ministra Zdrowia na wykonywanie zawodu.
Za i przeciw
- Oczywiście, że rozważę zatrudnienie lekarza w oparciu o tryb uproszczony, i to chętnie, bo zmusza mnie do tego sytuacja kadrowa - mówi nam specjalista w dziedzinie chirurgii ogólnej Krzysztof Żochowski, dyrektor Szpitala Powiatowego w Garwolinie, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Podkreśla, że dyrektorzy szpitali rzeczywiście muszą liczyć się z pewnym ryzykiem jakie podejmą zatrudniając lekarza spoza Unii Europejskiej bez nostryfikowanego dyplomu.
- Każdy z nas postawi na szali dwie zasadnicze kwestie. Rozważy na ile takie zatrudnienie rozwiąże kłopoty kadrowe, da możliwość łatwiejszego obsadzenia grafiku dyżurów czy pozwoli rozszerzyć zakres świadczeń wykonywanych w szpitalu. Z drugiej strony musimy ocenić czy umiejętności lekarza gwarantują bezpieczeństwo pacjentom - zaznacza dyr. Krzysztof Żochowski.
Samorząd lekarski jeszcze na etapie procedowania ustawy odnosił się bardzo krytycznie do jej zapisów. Po jej wejściu w życie prof. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej apelował nawet do dyrektorów szpitali, o „powstrzymanie się od zatrudniania w szpitalach medyków o niezweryfikowanych kwalifikacjach i kompetencjach zawodowych, bez odpowiedniej znajomości języka polskiego”.
- Chodzi dokładnie o to, aby w trosce o należyte standardy opieki medycznej, bezpieczeństwo zdrowotne pacjentów oraz bezpieczeństwo finansowe szpitali (ryzyko odszkodowań za błędy lekarskie) dyrektorzy nie podejmowali decyzji o zatrudnieniu osób, których kwalifikacje zawodowe nie zostały w sposób dostateczny zweryfikowane przez Izby - tłumaczy prof. Andrzej Matyja.
Czytaj też: Prezes NRL: nie zamykamy drzwi przed lekarzami spoza Unii, ale tu potrzebny jest program adaptacyjny
Faktycznie jest i tak - o czym przypominali pracujący dla Izb prawnicy - że w przypadku, gdy rada lekarska nie przyzna prawa wykonywania zawodu, lekarz cudzoziemiec może wykonywać zawód lekarza i „jest uznawany za lekarza lub lekarza dentystę posiadającego odpowiednie prawo wykonywania zawodu” (nowy art. 7 ust. 21 ww. ustawy o zawodach lekarza).
Wątpliwości pracodawcy
Szpital w Raciborzu kilka lat temu zatrudniał już lekarzy z Ukrainy. Wtedy, jako sanitariuszy. Na inne rozwiązanie nie pozwalało wówczas prawo. Byli to bowiem lekarze z wiedzą niezweryfikowaną w Polsce w oparciu o nostryfikację dyplomu.
- Chcieliśmy im pomóc, otrzymali zatrudnienie wraz lokum w przyszpitalnym hotelu. Mogli w tym czasie nostryfikować swoje dyplomy. Niestety, żadna z tych osób nie przeszła całej procedury związanej z nostryfikacją. Ostatecznie zrezygnowali z pracy w szpitalu - mówi nam Ryszard Rudnik, dyrektor Szpitala Rejonowego im. dr. Józefa Rostka w Raciborzu.
Czy w oparciu o nowe przepisy, wynikające z uproszczonego systemu wykonywania zawodu, ci sami lekarze-specjaliści mogliby dzisiaj dostać pracę w raciborskim szpitalu zgodną z deklarowanymi kwalifikacjami?
Dyrektor przekonuje, że nie może jednoznacznie odpowiedzieć, bo nowe rozwiązania prawne, choć potencjalnie pozwalają zyskać tak poszukiwanych na rynku lekarzy, rzeczywiście rodzą jednak pewne wątpliwości z punktu widzenia pracodawcy.
- Według obecnych przepisów lekarzy-specjalistów spoza Unii bez nostryfikowanego dyplomu powinniśmy traktować jako lekarzy bez specjalizacji. Wprawdzie mogą być wsparciem dla innych, ale muszą pracować pod nadzorem, nie są zatem samodzielni - rozważa dyr. Ryszard Rudnik.
I dodaje: - Specjaliści, z którymi rozmawiałem, podkreślają, że jeśli zostaliby poproszeni o nadzór nad lekarzem zatrudnianym w systemie uproszczonym, to taka sytuacja może wymagać od nich więcej zaangażowania w czasie, w którym mogliby wykonywać swoje obowiązki. Z tego powodu pozyskanie takich lekarzy początkowo niewiele zmieni i doraźnie - choć tryb szczególny przygotowano na czas Covid-19 - nie rozwiąże kadrowych problemów szpitala.
Lekarze - bezcenni
Jarosław Kończyło, dyrektor naczelny SPZOZ w Kędzierzynie-Koźlu przyznaje, że bierze pod uwagę możliwość skorzystania przy zatrudnianiu lekarzy-specjalistów z trybu uproszczonego. Szpital rozważa zlecenie firmie rekruterskiej poszukiwania kandydatów.
- Jesteśmy na etapie analizy tej koncepcji, opartej o możliwości jakie daje nowe prawo. Z jednej strony mamy pewne obawy dotyczące sposobu weryfikacji kompetencji lekarzy spoza Unii, z drugiej jednak wiemy, że pozyskanie lekarzy-specjalistów jest niezwykle ważne dla pracy szpitala przy nasilającym się kryzysie kadrowym - mówi dyrektor.
Swoją opinię opiera na doświadczeniu zarządzającego szpitalem, w którym wcześniej doszło do zawieszenia pracy oddziału neurologicznego. Udało się go ponownie uruchomić z mocnym zespołem, ale braki kadrowe są odczuwalne na niemal każdym oddziale. SP ZOZ w Kędzierzynie-Koźlu to także szpital, który od marca został przekształcony, by opiekować się pacjentami covidowymi.
- W szczycie epidemii szpital utworzył drugi oddział intensywnej terapii covidowej, część personelu lekarskiego permanentnie miała 11-12 dyżurów w miesiącu. Sami lekarze odczuwają braki personelu i jak sądzę, zgadzamy się, że trzeba szukać wszystkich możliwych rozwiązań łagodzących niedostatki kadrowe - rozważa dyrektor.
W opinii dyr. Jarosława Kończyło, zarządzającym szpitalami dużo łatwiej i bezpieczniej byłoby zatrudniać lekarzy-specjalistów w trybie uproszczonym o ile wcześniej odbyliby np. dwumiesięczny staż weryfikujący ich kompetencje i wiedzę, także pozwalający na ocenę zdolności komunikacji w języku polskim.
- Analizujemy czy mielibyśmy możliwość czasowego zatrudnienia takiej osoby. Na razie jednak nie mamy pewności czy możemy tak postąpić - tłumaczy dyrektor Jarosław Kończyło.
Dodaje, że szpital zapewniłby wynagrodzenie stażowe z własnych środków.
Dyrektor oceni
Krzysztof Żochowski, dyr. Szpitala Powiatowego w Garwolinie przyznaje, że rozwiązania w trybie szczególnym zostały przyjęte ad hoc, podyktowane dramatycznym brakiem kadr lekarskich: - Oczywiście najlepiej, gdy lekarze spoza Unii nostryfikują dyplomy i tą drogą odbywa się na starcie weryfikacja ich umiejętności. Te procedury są sprawdzone, mają sens i dają wszystkim poczucie bezpieczeństwa - podkreśla.
Jak przekonuje, nie można jednak z góry zakładać, że lekarze trafiający do pracy w oparciu o tryb uproszczony będą wykazywali niedostatki wiedzy i umiejętności, bo - jak mówi - krzywa Gaussa obrazująca wzrost umiejętności w miarę postępów uczenia się obowiązuje wszystkich lekarzy.
Dyr. Żochowski jest zdania, że dyrektor szpitala konsultując się w razie potrzeby z zastępcą do spraw medycznych jest w stanie ocenić w oparciu o dokumenty i rozmowę w języku polskim czy zdecydować się na zatrudnienie lekarza, czy odmówić, bo mogą zacząć się kłopoty.
Uważa też, że dokładając staranności w dobie Internetu można sprawdzić gdzie lekarz dotąd pracował, w pewnym stopniu zweryfikować dane w miejscu jego wcześniejszej pracy. - Pierwszym sygnałem świadczącym o przygotowaniu lekarza jest rozmowa o pracę. Jeśli nie mogę się porozumieć, to i moi pacjenci nie będą mogli się porozumieć. Wtedy już na starcie wiadomo, że mogą pojawić się kłopoty - ocenia.
Wszyscy dyrektorzy, z którymi rozmawialiśmy podkreślają, że możliwość zatrudnienia lekarza na okres próbny byłaby dobrym rozwiązaniem.
Potrzebny system adaptacyjny
Jeśli umiejętności i wiedza lekarza-specjalisty spoza Unii zostałyby dobrze ocenione w szpitalu, dyr. Kończyło deklaruje gotowość przygotowania „startera”, który miałby ułatwić takiej osobie adoptację w nowych warunkach.
- Na pewno bylibyśmy otwarci co do pomocy w uzyskaniu tymczasowego mieszkania. Myślę, że moglibyśmy też rozmawiać z taką osobą - która by związała swoją przyszłość zawodową z naszym szpitalem - o pomocy dla sprowadzonej rodziny np. na etapie umieszczania dziecka w przedszkolu czy w zakresie nauki języka polskiego - mówi dyrektor.
Prof. Andrzej Matyja, prezes NRL twierdzi, że krytyka ze strony samorządu lekarskiego z jaką spotkała się ustawa wprowadzająca tryb uproszczony nie oznacza, że Izby chcą zamknięcia drzwi dla lekarzy spoza Unii.
- Tu potrzebny jest system podobny do obowiązującego w wielu innych krajach, w którym istniałby program adaptacyjny pozwalający lekarzom cudzoziemcom na sprawdzenie ich umiejętności, ale dający też możliwość wyrównania różnic w kształceniu i późniejszego specjalizowania się - uważa prof. Andrzej Matyja.
- Stworzenie takiej wyraźnej ścieżki służyłoby dobru pacjenta i dawało lekarzowi spoza Unii wyraźnie nakreśloną możliwość rozwoju zawodowego - podsumowuje prezes lekarskiego samorządu.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (1)