Dyrektor DSK WUM: na zaspokojenie oczekiwań płacowych nie wystarczyłby nawet cały ryczałt
Wszyscy pacjenci, którzy trafią do szpitala w stanie zagrożenia zdrowia i życia, będą przyjęci - zapewnił dyrektor Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie Robert Krawczyk. W środę (8 listopada) w ramach protestu do pracy w tej placówce nie przyszło ok. 100 lekarzy.

Medycy ze szpitala pediatrycznego ogłosili środę "dniem bez lekarza" - odłożono planowe zabiegi i przyjęcia; szpital pracuje w trybie dyżurowym.
"Sytuacja ta jest reakcją na brak realnych działań ze strony Rządu i Dyrekcji w celu poprawy warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia i znakiem ostrzegawczym pokazującym, jak będzie wyglądała przyszłość, jeśli te zmiany nie zostaną natychmiast wprowadzone" - napisano w wydanym w środę rano oświadczeniu Oddziału Terenowego Okręgowego Związku Zawodowego Lekarzy.
Dyrektor Krawczyk w rozmowie z PAP zapewnił, że wszyscy pacjenci, którzy trafią do szpitala w stanie zagrożenia zdrowia i życia, będą przyjęci, zaopatrzeni i hospitalizowani.
Poinformował, że środowy protest lekarze przygotowywali w tajemnicy przed dyrekcją szpitala. W klinikach na etatach zatrudnionych jest 189 lekarzy i 187 rezydentów. W środę ok. 100 osób wzięło urlop na żądanie. - W każdym oddziale jest obsada lekarska, dyżurowa, pacjenci są pod opieką - zapewnił Krawczyk.
Lekarze spodziewają się podwyżek
Zaplanowane na środę przyjęcia pacjentów zostały przełożone na inne terminy. - Przy czym większość z nich została przyjęta wczoraj, czyli w taki sposób, by nie powodować jakichkolwiek niepokojów u pacjentów - powiedział dyrektor. Pozostali pacjenci mają być przyjęci w czwartek lub piątek.
Dyrektor zaznaczył, że we wtorek spotkał się z przedstawicielami związku zawodowego lekarzy. - Wydaje mi się, że w miarę możliwości spełniam ich oczekiwania. Lekarze spodziewają się podwyżek, które ja miałbym im zapewnić, są to podwyżki bardzo znaczne, bo żądają 3 średnich krajowych. Jest to kwota dla szpitala - przy tym finansowaniu z NFZ i przy tym głodowym ryczałcie, jaki został nam wyznaczony - absolutnie abstrakcyjna - ocenił.
- Musimy pamiętać, że część grup zawodowych zawodów medycznych wywalczyła sobie ostatnio podwyżki, są to rezydenci, pielęgniarki, ratownicy medyczni, ale wszystkie te pieniądze nie pochodzą z budżetu szpitala. Są to dodatkowe "znaczone" środki przekazywane nam co miesiąc przez Ministerstwo Zdrowia i dlatego te podwyżki są wypłacane przez szpital. Natomiast jeśli chodzi o środki, które dostajemy z NFZ, obawiam się, że nawet cały ryczałt by nie wystarczył, aby zaspokoić żądania lekarzy. Należy pamiętać, że w szpitalu są też inni pracownicy, a ponadto trzeba kupić leki i materiały medyczne - powiedział.
Zadłużenie rośnie
Ocenił, że "sytuacja finansowa szpitala, jak wszystkich szpitali klinicznych, wygląda absolutnie tragicznie". - Zadłużamy się co rok, w każdym miesiącu brakuje nam kilku milionów złotych do tego, żeby się zbilansować - wyjaśnił dyrektor. Poinformował, że obecne zadłużenie szpitala to ok. 300 mln zł.
Jedna z protestujących lekarek Natalia Bilińska wskazała w rozmowie z PAP, że lekarze ze szpitala pediatrycznego w pełni utożsamiają się postulatami medyków, którzy w październiku prowadzili protest głodowy. - Chodzi nam głównie o poprawę finansowania w ochronie zdrowia, poprawę warunków pracy i płacy wszystkich zawodów medycznych - mówiła.
Pytana o oczekiwania finansowe lekarzy, Bilińska przyznała, że w piśmie wystosowanym do dyrekcji w marcu medycy domagali się takiego poziomu wynagrodzeń, jaki był przewidziany w projekcie obywatelskim o minimalnych wynagrodzeniach w służbie zdrowia. Zaproponowano w nim, by rezydenci zarabiali dwie średnie krajowe, a lekarze ze specjalizacją - trzy średnie krajowe. Pod projektem tym zebrano prawie 240 tys. podpisów. Projekt 20 lipca został skierowany do komisji, a w połowie września został negatywnie zaopiniowany przez rząd.
- Ale naszym postulatem jest też poprawa warunków pracy lekarzy w naszym oddziale. W związku z tym, że nasz szpital pochłania ogromne koszty, jest bardzo zadłużony, mamy znacznie ograniczoną kadrę medyczną - zauważyła.
Bilińska zapewniła także, że chorzy w stanie zagrożenia zdrowia lub życia mogą liczyć na pomoc. - Nie chcemy, żeby ktokolwiek z pacjentów ucierpiał - podkreśliła.
Poinformowała, że na podobne formy protestu w środę zdecydowali się także pracownicy szpitali w Łodzi i w Grudziądzu. - Te akcje nie były ze sobą skoordynowane i to, że to się wydarzyło jednego dnia, to przypadek - dodała.
Protest głodowy się zakończył, ale problem pozostał
Pod koniec października zakończył się prowadzony przez 4 tygodnie, m.in. w tym szpitalu, protest głodowy pracowników medycznych. Lekarze zapowiedzieli, że w placówkach na terenie całego kraju będą wypowiadać klauzulę opt-out, która pozwala im pracować dłużej, niż przewidują obowiązujące normy.
Protest jest obecnie prowadzony przez Porozumienie Zawodów Medycznych (PZM), które skupia kilkanaście związków zawodowych i organizacji. PZM zbiera podpisy pod projektem obywatelskim, który ma zwiększyć poziom finansowania ochrony zdrowia; docelowy poziom wyznaczono w nim na nie mniej niż 6,8 proc. PKB od 2021 r. (w 2018 r. na ten cel miałoby być przeznaczone 5,2 proc. PKB). Protestujący domagają się także m.in. nowelizacji ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia.
W środę sejmowa komisja zdrowia rozpoczęła prace nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, który przewiduje stopniowy wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB w 2025 r. Zgodnie z zapowiedzią premier Beaty Szydło, aktualne pozostaje rozważenie możliwości skrócenia czasu dochodzenia do założonego pułapu publicznych nakładów na zdrowie.
W ubiegłym tygodniu (z mocą obowiązującą od 1 lipca 2017 r.) weszło w życie rozporządzenie, które reguluje wysokość miesięcznego wynagrodzenia rezydentów. Lekarze, którzy są obecnie w trakcie specjalizacji, otrzymają wynagrodzenia od 3570 zł brutto (400 zł podwyżki) do 4391 zł (501 zł podwyżki). Medycy, którzy dopiero rozpoczną rezydenturę, przez pierwsze dwa lata otrzymają 3570 zł, a później - 4097 zł. Natomiast ci, którzy zdecydują się na specjalizację w dziedzinach priorytetowych (20 dziedzin) przez pierwsze dwa lata otrzymają 4770 zł, a następnie (od 2019 r.) - 5297 zł.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)