Dodatkowe 4 mld zł to cena ustawy o wynagrodzeniach autorstwa pielęgniarek. "Utopijne wyliczenia, koszty będą wyższe"
- W naszym projekcie spłaszczamy różnice zarobków w poszczególnych grupach, które są niesprawiedliwe - tłumaczy Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych,. Związek przygotował własne zmiany w tabeli płac. Ich wprowadzenie, w drugim półroczu 2023 roku, kosztowałoby blisko 4,2 mld zł. - Koszty będą znacznie wyższe - odpowiada Maria Ochman, przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ "Solidarność".

- Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zbiera podpisy pod własnym projektem nowelizacji ustawy o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia
- Zakłada on przede wszystkim podniesienie współczynników pracy dla 5. i 6. grupy zawodowej. Odpowiednio z 1,02 na 1,19 oraz z 0,94 na 1,09
- Zgodnie z wyliczeniami OZZPiP, ewentualne wejście w życie zaproponowanej nowelizacji od 1 lipca 2023 roku kosztowałoby w drugim półroczu 4 mld 183,4 mln zł
- - W naszym projekcie spłaszczamy niesprawiedliwe różnice zarobków w poszczególnych grupach - tłumaczy Krystyna Ptok, szefowa OZZPiP
- Z tymi szacunkami nie zgadza się przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ "Solidarność". - To jest utopijne wyliczenie, zupełnie nierealne, bo to są znacznie większe koszty - mówi Maria Ochman
Pielęgniarki z własną ustawą o wynagrodzeniach. Koszt ponad 4 mld
- Minister zdrowia zapewniał: proszę się nie martwić, ustawa jest tylko ramą, pracodawcy mają pieniądze na podwyżki. A wyszło inaczej - wskazywała podczas Kongresu "Rzecznicy Zdrowia" Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Podkreślała, że Związek nigdy nie poparł zapisów tej ustawy.
- Nie uwzględnia ona doświadczenia zawodowego, a jedynie wykształcenie. To wywołało ogromne niezadowolenie w naszym środowisku, ponieważ pokrzywdzone zostały osoby z dużym doświadczeniem, a kształcące się w poprzednim systemie - tłumaczyła Ptok.
Stąd też OZZPiP zdecydował się przygotować własną ustawę. - W naszym projekcie spłaszczamy różnice zarobków w poszczególnych grupach, które są niesprawiedliwe - podkreślała.
Pytana przez prowadzącą panel o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia Paulinę Gumowską, naczelną Rynku Zdrowia, o koszty związane z podniesieniem współczynników, wyjaśniała, że w ocenach skutków regulacji wyliczono, iż jest to kwota przekraczająca cztery miliardy.
"Chcieliśmy ciągłego, systematycznego wzrostu wynagrodzenia i to zostało osiągnięte"
Przypomnijmy, że ubiegłoroczna nowelizacja przygotowana przez Ministerstwo Zdrowia, dotycząca wszystkich dziesięciu grup ujętych w tabeli płac, pochłaniała w jednym półroczu 7,2 mld zł.
Dlatego z szacunkami przedstawionymi przez OZZPiP nie zgodziła się przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ "Solidarność".
- To jest utopijne wyliczenie, zupełnie nierealne, bo to są znacznie większe koszty - mówiła Maria Ochman.
Podkreślała, że propozycja OZZPiP wywoła kolejną lawinę, ponieważ po podwyżce płacy pielęgniarkom ze średnim wykształceniem, natychmiast protestować będą te z wyższym.
- Przerabialiśmy to na Zespole Trójstronnym wypracowując współczynniki pracy do ubiegłorocznej nowelizacji tabeli płac - wskazywała.
Tłumaczyła, że wprowadzona w ubiegłym roku ustawa nie jest dokumentem jednej ze stron, a kompromisem pomiędzy pracownikami i pracodawcami.
- Kilkukrotnie była poprawiana i wciąż jest szereg kwestii, które należy skorygować. Pewnych rzeczy jednak nie przeskoczymy, jeżeli nie będzie porozumienia pomiędzy poszczególnymi zawodami - mówiła.
- Trzeba sobie zadać pytanie, co chcieliśmy osiągnąć? Chcieliśmy ciągłego, systematycznego wzrostu wynagrodzenia i to zostało osiągnięte. Ta ustawa jest tylko ramą, wyznacza minimalne wynagrodzenia, a całość jest już w gestii zarządzających placówkami - dodała.
Pielęgniarki protestują przeciwko źle skonstruowanej ustawie
Związek nie zgadza się jednak z dysproporcją pomiędzy poszczególnymi grupami pielęgniarek i organizuje kolejne pikiety.
W lutym pielęgniarki i położne manifestowały w Tarnowie. W kwietniu w Krakowie i Katowicach. W maju natomiast przygotowują ogólnopolski protest w Warszawie.
- Nie zgadzamy się, ponieważ nie potrafimy wytłumaczyć dysproporcji w zarobkach w poszczególnych grupach, które są niesprawiedliwe. Przy ustalaniu wynagrodzenia powinno być brane pod uwagę więcej czynników niż tylko wykształcenie, co potwierdzają sądy - podkreślała Krystyna Ptok.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (28)