Bydgoszcz: były dyrektor "Jurasza" - na pewne ustępstwa nie mogłem pójść
Lekarze pracujący w SOR nie zgodzili się na obniżki pensji, choć niektórzy zarabiali po 2 tys. zł za 24-godz. dyżur. Pielęgniarki oczekiwały podwyżki w wysokości 3 tys. zł. Nie mogłem się na to zgodzić - mówi Gazecie Wyborczej Jarosław Kozera, były dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. A. Jurasza w Bydgoszczy.

Były dyrektor (kierował szpitalem od maja 2010 r. do sierpnia 2013 r.) odwołany z tej funkcji przez rektora UMK prof. Andrzeja Tretyna, który nie akceptował sposobu realizacji planu naprawczego przyznaje, że zwolnienie było dla niego zaskoczeniem, ale szanuje tę decyzję.
Jarosław Kozera zaproponował obniżkę płac trzem lekarzom szpitalnego oddziału ratunkowego. Wyjaśnia, że w 2012 r. na 19 tys. przypadków lekarze specjaliści w dziedzinie medycyny ratunkowej pomogli zaledwie 490 pacjentom. Pozostałych odsyłali do specjalistów, głównie do internistów. Z tego powodu zapadła decyzja o zmianie modelu pracy oddziału, a specjalistom medycyny ratunkowej zaproponowano, by zeszli do stawek habilitowanych pracowników naukowych. Niektórzy spośród nich za dyżur otrzymywali nawet dwukrotnie więcej niż ich koledzy z habilitacją - około 2 tys. zł za dobę.
Lekarze nie zgodzili się na obniżkę - złożyli wypowiedzenia, a ich śladem poszła reszta załogi. Zapowiedzieli, że wrócą, jeśli będą obowiązywały poprzednie stawki oraz nie zmieni się kierownictwo kliniki. Jarosław Kozera podkreśla, że nie mógł się na to zgodzić.
Więcej: www.gazeta.pl
ZOBACZ KOMENTARZE (0)