Tomków o petycji ws. homeopatii: ktoś dolewa oliwy do ognia, bo zbija na tym poparcie
Nie zauważyliśmy, by lekarze przestali przepisywać leki homeopatyczne mimo negatywnego stanowiska NRL. To spór ideologiczny, który trwa od lat - mówi Marek Tomków. Wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej ocenia też pomysł tworzenia aptek przy uczelniach.

- Dzisiaj homeopatia to spór ideologiczny, który niczego nie zmieni - mówi Marek Tomków o petycji do Naczelnej Rady Aptekarskiej, by zajęła negatywne stanowisko w sprawie homeopatii
- Przed chwilą mieliśmy petycję, żeby recepty można było wystawiać poza apteką. Ten temat też był podkręcany w mediach społecznościowych, żeby stał się głośny. Przycichł, więc mamy następny. Zawsze się znajdzie jakiś powód, żeby podzielić środowisko - dodaje
- Wskazuje też, że propozycja, by uczelnie w wydziałami farmaceutycznymi mogły otwierać apteki szkoleniowe bez kryteriów geo-demo, może doprowadzić do niepożądanych sytuacji na rynku
- Mogę sobie też wyobrazić, że ktoś przyjdzie do rektora i powie: proszę otworzyć aptekę szkoleniową w dowolnym miejscu, a jak biznes nie będzie szedł, to my ją odkupimy. Uczelnia jeszcze na tym zarobi - opisuje
Farmaceuta nie może odmówić wydania leku homeopatycznego
Luiza Jakubiak, Rynek Zdrowia: W mediach społecznościowych krąży prośba o podpisanie petycji do Naczelnej Rady Aptekarskiej, by zajęła negatywne stanowisko w sprawie homeopatii. Jak na razie to NRA zajęła negatywne stanowisko wobec tej petycji.
Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej: Rozpoczyna się debata o temacie, co do którego wiadomo, że nigdy nie będzie zgody. Za to jest jasne, że będzie awantura. Nie za bardzo wiadomo, czemu ma to służyć, bowiem żadne stanowisko dzisiaj ani nie odwiedzie od stosowania homeopatii tych, którzy ją stosują, ani nie przekona tych, którzy nie chcą tego robić.
To jest dyskusja na poziomie światopoglądowym, ktoś w coś wierzy albo nie. Jedni powołają się na królową angielską, która miała lekarza homeopatę, i na refundację w Szwajcarii. Inni, że to zwykły cukier i żadne badania nie są w stanie udowodnić składu.
Ale dzisiaj nie mamy dowodów na skuteczność homeopatii.
Proszę to powiedzieć zwolennikom homeopatii. Od tygodnia mam pełną skrzynkę materiałów, gdzie jesteśmy zasypywani liczbą badań itp. Awantura pięknie się rozwija, ludzie zaczynają się kłócić. My z tym nie dyskutujemy. Zwracam tylko uwagę, że stanowisko nie zmieni podejścia do homeopatii i nie mam wątpliwości, że żadna ze stron nie zmieni swojego poglądu.
Poza tym preparaty homeopatyczne są legalnie wprowadzane do obrotu, w dodatku jako leki. Ktoś je w ten sposób zarejestrował. Kluczem do ich prawa obecności na rynku są ustawy i rozporządzenia, również na poziomie unijnym. Akceptuje je Światowa Organizacja Zdrowia i wiele innych szacownych organizacji. Nie mam zamiaru stawać po żadnej ze stron sporu, bo trudno się tłumaczy, że coś nie działa, ale jest popierane przez Światową Organizację Zdrowia. Szwajcaria ten cukier wpisała do konstytucji jako alternatywną metodę leczenia.
Przepisy ustawy sytuują te produkty jako leki i z tego tytułu przysługuje im prawo do sprzedaży takie samo, jak dla leku.
Nie chodzi o wydanie stanowiska w sprawie zakazu sprzedaży, ale wskazanie na brak skuteczności homeopatii. Takie stanowisko wydała Naczelna Izba Lekarska w 2008 roku.
I dostała 50 tys. zł kary z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, bo Urząd stwierdził, że to stanowisko ogranicza konkurencję. Walczyli w sądach z tą decyzją przez ładnych kilka lat.
I wygrali.
Wygrali, ale po latach chodzenia po sądach. Mówimy o wyroku sądu powszechnego i nie jest powiedziane, że następny będzie taki sam. Nie jest też powiedziane, że to będzie 50 złotych kary. Bo to się działo 15 lat temu.
Czy chcemy narazić Izbę, która reprezentuje 30 tys. farmaceutów, na chodzenie po sądach przez co najmniej dwie kadencje? Pyrrusowe zwycięstwo, które jak widać na przykładzie lekarzy niczego nie zmieniło.
Nie chodzi po prostu o pieniądze? Przy okazji sporu wokół petycji, wyciągnięte zostały sprawy z przeszłości, w tym zależności biznesowe Izby z jednym z największych producentów produktów homeopatycznych.
Bez żartów. Stwierdzenie, że samorząd jest utrzymywany przez producenta homeopatii, jest bzdurą. Zależności biznesowe, określane na podstawie zdjęcia preparatu z arniką w biuletynie Izby Okręgowej. Wielkość środków, jakie otrzymała Izba, jest nomen omen homeopatyczna.
Wyciąganie wniosków o biznesowych relacjach na podstawie tego, że firma zapłaciła za catering, salę czy wydrukowanie certyfikatów ze szkolenia, jest dość daleko idącym stwierdzeniem. Gdybyśmy w ten sposób podchodzili do tematu, to by Izba musiała pokryć koszty wszystkich szkoleń. Albo musieliby je pokryć sami farmaceuci.
Jeżeli jest to szarlataneria, to każdy ma prawo przyjść na takie szkolenie i zadać pytanie przedstawicielom firmy homeopatycznej. Ale jeżeli na szkoleniu jest pełna sala, to znaczy, że farmaceuci są tym zainteresowani. Homeopatia pojawia się również w trakcie kształcenia farmaceutów. Mamy tego zakazać?
Może po prostu są zainteresowani, bo za udział w szkoleniu są punkty?
Jeśli dla kogoś ważne są tylko punkty, może je zdobyć na wiele sposobów, bez udziału w szkoleniach z homeopatii. Przychodzą ci, którzy chcą. To nie są szkolenia obowiązkowe.
Poza tym, dlaczego nigdy nic z tym nie zrobiono? W ostatnim czasie mieliśmy co najmniej kilku ministrów lekarzy, jednym z nich był były prezes NIL i autor słynnego stanowiska lekarzy. Jednak nie zmienili prawa i nie napisali, że na przykład trzeba te produkty osobno oznakować i postawić na innej półce. Nikt z tym nic nie zrobił.
Mamy też kwestię odpowiedzialności prawnej. Inna jest pozycja lekarza, który może nie wypisać homeopatii, a inna jest pozycja farmaceuty, który nie może odmówić realizacji recepty na taki produkt. Jeśli pacjent złoży skargę, że apteka w sposób uporczywy nie zapewnia dostępu do leków, to inspekcja może nawet cofnąć zezwolenie na prowadzenie tej apteki.
Autor petycji nie ponosi żadnej konsekwencji z tytułu wydania takiego stanowiska, w odróżnieniu od farmaceutów, jeśli by odmówili wydania leku pacjentowi, zasłaniając się stanowiskiem NRA. Jako farmaceuta mogę nie polecać homeopatii, ale jeżeli jest wypisana na recepcie lekarskiej, nie mogę odmówić jej wydania.
Rola szkoleniowa aptek jest mocno przeceniana
Dużo takich recept wystawionych przez lekarzy trafia do aptek?
Nie zauważyliśmy, by lekarze przestali wypisywać homeopatię i nie zauważamy, by liczba recept i produktów znacząco spadła.
Kilkanaście lat temu były wyniki badania, że 69 proc. ankietowanych lekarzy stosuje środki homeopatyczne. Pomimo stanowiska NRL lekarze nie przestali wypisywać homeopatii. Czy ktoś wierzy, że po wydaniu stanowiska farmaceuci przestaną wydawać te leki?
To spór ideologiczny, który trwa od lat. Czy nie ma dzisiaj ważniejszych rzeczy, którymi powinniśmy się zająć? Efekt będzie taki, że farmaceuci pokłócą się jeszcze bardziej. Możemy jeszcze wyciągnąć klauzulę sumienia. Będzie jeszcze ostrzejszy spór.
Brak stanowiska NRA już spowodował, że się Państwo pokłócili.
Brak stanowiska powoduje, że ktoś dolewa oliwy do ognia, bo widzi, że zbija na tym "lajki" i poparcie. Awantura jest pewna. Była w 2014 r., była w 2017 r., to wiadomo, że się uda w 2023 r.. Jak wydamy stanowisko, to i tak ktoś będzie je "grzał". Albo zadowoleni, albo niezadowoleni. Wiele lat poświęciliśmy na zakopywanie takich sporów, nie widzę sensu w ich rozgrzebywaniu.
Komu na tym zależy i dlaczego teraz?
Nie wiem, mogę się jedynie domyślać. Przed chwilą mieliśmy petycję, żeby recepty można było wystawiać poza apteką. Ten temat też był podkręcany w mediach społecznościowych, żeby stał się głośny. Przycichł, więc mamy następny. Zawsze się znajdzie jakiś powód, żeby podzielić to środowisko.
Farmaceuci podejmują decyzje w oparciu o najlepszą wiedzę medyczną. Są niezależni, to gwarantuje im ustawa o zawodzie. Zakładanie, że po 6 latach studiów nie wiedzą, czy te leki działają czy nie działają, i że stanowisko Izby coś tu zmieni, to daleko idąca naiwność.
Twórcy poprawki, która umożliwi uczelni z wydziałem farmaceutycznym otwarcie apteki ogólnodostępnej do realizacji kształcenia praktycznego, też byli naiwni? Wskazuje Pan na poważne ryzyka tego przepisu.
Myślę, że tak. Wnioskodawcy i ci, którzy prosili o taką poprawkę, kierowali się dobrymi intencjami i nie zakładam ich złej woli, ale to są bardzo wrażliwe przepisy. Prawo farmaceutyczne jest tak skomplikowane, że naruszenie konstrukcji powoduje poruszenie się kilkudziesięciu innych elementów.
Na czyją prośbę jest ta poprawka?
O takie rozwiązanie walczyli dziekani, próbując rozwiązać problem kilku uczelni. Ale myślę, że nikt głębiej nie zastanowił się, jakie to może mieć skutki.
Przeciętny odbiorca tego przepisu może mieć wrażenie, że przy uczelni powinna powstać apteka szkoleniowa. Ale to jest tylko wrażenie. Dlatego że tak naprawdę otwiera się również furtkę do tego, że każda uczelnia będzie mogła otworzyć aptekę gdzie zechce, a potem sprzedać. Po czym otworzyć kolejną i też ją sprzedać. I to w dowolnym miejscu, bo nie ograniczają jej przepisy demograficzno-geograficzne.
Po wejściu tej poprawki każda uczelnia kształcąca na kierunku farmacja, będzie mogła ją sobie otworzyć nawet na Wawelu. A następnie po miesiącu sprzedać. I otworzyć kolejną w Sukiennicach. Bo tak zadziała prawo.
Po drugie, dlaczego w aptece szkoleniowej nie jest wymagana opinia ani Izby, ani Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego, skoro takie wymogi dotyczą każdej innej apteki, w której uczą się przyszli farmaceuci?
Po trzecie, jaki jest sens działania apteki szkoleniowej, jeśli nie będzie w stanie zrealizować tego zadania? Obecnie w aptekach na stażu może być maksymalnie 2-4 studentów. Zakładanie, że przy uczelni powstanie apteka, w której przeszkoli się cały rocznik, nie jest realne. Właśnie po to są umowy z wieloma aptekami stażowymi.
Jaką więc dzisiaj rolę pełnią przyuczelniane apteki, jeśli nie szkoleniową?
Rola szkoleniowa jest mocno przeceniana. To są normalne apteki. Albo przynoszą zysk z działalności, albo pieniądze z czynszu. Wiele takich aptek zostało też zamkniętych, bo nie wychodziły na swoje. Teraz też mam wrażenie, że też nikt tego do końca nie policzył. Pojawia się za to kolejna ścieżka do omijania "Apteki dla Aptekarza".
Czy to nie są za daleko idące czarne scenariusze?
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że próbuję widzieć demony w każdej szafie. Ale pracuję na tym rynku już tyle lat, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.
Widziałem fałszywe kliniki i gabinety, które się otwierały tylko po to, by wywozić leki. Widziałem gabinety lekarskie, które przez internet handlują na szeroką skalę receptami, również na psychotropy. Widziałem miliony złotych kredytów na zakup aptek dla ludzi, którzy nie mieli zdolności kredytowej.
Kiedyś powiedziano, że jeżeli wprowadzi się karę w wysokości dwukrotności wartości wywiezionych leków, to nikt się go nie podejmie. Mamy setki hurtowni "słupów" i 600 mln zł kar do ściągnięcia. Powiedziano, że żaden farmaceuta nie zaryzykuje prawa wykonywania zawodu, by stać się "słupem". A ja znam rozmowy rekrutacyjne absolwentów farmacji, którzy zaraz po skończeniu studiów dostają propozycję kupna apteki. A najlepiej czterech. I ci młodzi ludzie się zgadzają.
To wszystko już widzieliśmy. Nie ma już takiego scenariusza, który nie może zostać wdrożony. Więc mogę sobie też wyobrazić, że ktoś przyjdzie do rektora i powie: proszę otworzyć aptekę szkoleniową w dowolnym miejscu, a jak biznes nie będzie szedł, to my ją odkupimy. Uczelnia jeszcze na tym zarobi. Powstają prywatne uczelnie z kierunkiem farmacja. Dla nich to gotowy pomysł na biznes.
Te wszystkie scenariusze trzeba mieć z tyłu głowy. Bo one mogą stać się niebezpieczne.
Ustawa trafiła do Senatu. Będą Państwo chcieli zmiany przepisu?
Najrozsądniejsze byłoby jego usunięcie. Jeśli nie, to przynajmniej powinny być zabezpieczone kwestie zbywania tych aptek.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (5)