Szczepienia w praktyce. "Pacjent obawiał się, że w szczepionce podam mu czipa"
Miałem pacjenta, który obawiał się, że w szczepionce podam mu czipa. Podsunąłem mu przed oczy napełnioną strzykawkę i zapytałem, czy coś widzi w przezroczystym płynie? Nadal wątpił: "Teraz robią niewidoczne nanoczipy"! Zapytałem go: - Skoro są niewidoczne, to jak byłbym w stanie nabrać do strzykawki tylko jeden? - opowiada farmaceuta Mariusz Politowicz.

- Magister farmacji Mariusz Politowicz opowiada o swoich doświadczeniach w związku ze szczepieniami przeciw grypie, które wykonuje w aptece
- Jako jeden z wielu tysięcy farmaceutów przeszedł szkolenie z kwalifikowania do szczepień i ich wykonywania. Kiedy tylko stało się to możliwe w lipcu tego roku, uruchomił w swojej aptece usługę szczepień
- Zaszczepiłem syna, córkę i żonę. Także wiele koleżanek, kolegów – w tym farmaceutów - i sąsiadów. Większość tych, którzy pierwszą dawką zaszczepili się u mnie, wraca po kolejną dawkę - opowiada
Ponad 700 tys. szczepień w aptekach. "Co 6-ty punkt szczepień jest w aptece"
Serie popularnego leku na przeziębienie wycofane z obrotu
Farmaceuta szczepi w aptece. Jak to wygląda w praktyce?
Rozmawiamy o 20.30 w jeden z grudniowych przedświątecznych piątków, bo wreszcie jest chwila. Po długim dniu i tygodniu pracy.
- Dziś zacząłem pracę o 8.30. To koniec czwartego tygodnia tego nawału. Od rana zaszczepiłem już wiele osób. Na jutro mam zapisanych kolejnych pacjentów. Mam co robić – opowiada magister farmacji Mariusz Politowicz, kierownik Apteki Pod Wagą w Pleszewie.
Jako jeden z wielu tysięcy farmaceutów przeszedł szkolenie z kwalifikowania do szczepień i ich wykonywania. I kiedy tylko stało się to możliwe w lipcu tego roku, uruchomił w swojej aptece usługę szczepień przeciw COVID-19.
To indywidualna apteka, którą prowadzi sam.
- Zajmuję się kwalifikacją, szczepieniem, rozcieńczaniem preparatów, czyli wszystkim tym, co medyczne i co związane jest z kontaktem z pacjentem. Wykonywanie szczepień nie koliduje z obsługą pacjentów, którzy przyszli po leki. Po zakończeniu iniekcji i kolejnej z wielu dezynfekcji, staję za pierwszym stołem i każdy jest obsłużony – opowiada farmaceuta.
- Wielu tych, którzy przyszli po leki, zostaje chwilę dłużej, aby się zaszczepić. I odwrotnie: zaszczepieni realizują swoje recepty.
Ile czasu potrzeba na jednego pacjenta? - Wypełnienie kwestionariuszy zajmuje parę minut, pomaga w tym moja żona, więc idzie sprawnie. Jeśli pacjenci przychodzą prosto „z ulicy”, jak dzisiaj jedno małżeństwo, to rejestracja, wypełnienie druków i szczepienie tych dwóch osób zajmuje ok. 10-15 minut. Gdy są zarejestrowani i mają już wypełnione kwestionariusze, to dezynfekcja rąk, szczepienie, zmiana rękawiczek, wydruk certyfikatu dla dwóch osób, zajmuje 6-7 minut – wylicza.
Terminy do rejestracji są poustawiane co 7-8 minut. Dzięki temu nie ma kolejek. Chyba, że ktoś przyjdzie za wcześnie, albo się spóźni. Ale to i tak lepsze, niż gdy nie pojawi się wcale. Wtedy czekam.
Farmaceuci w aptekach są bezbronni wobec agresywnych "pacjentów". Jak ich chronić?
Logistyka po stronie aptek działa. Gorzej z odpowiedzialnością pacjentów
Problem jest ten sam, jak na przykład w sytuacji braku odwołania wizyty u lekarza. Tam przepada wizyta, z której mógłby skorzystać ktoś inny czekający w kolejce, gdyby było wiadomo, że zwalnia się miejsce. Tu stratą są szczepionki, za które wszyscy płacimy.
- Właśnie zaszczepiłem pacjenta, który przyjechał, ponieważ telefonicznie zaproponowałem mu wcześniejszą datę, niż miał pierwotnie. Nieco wcześniej miało przyjechać małżeństwo. Zarezerwowali termin szczepienia, ale przyjechała tylko żona. „Mąż nie przyjedzie, bo nie może”. A tu już czeka rozcieńczona dawka. Dobrze, że ten inny pacjent mógł przyjechać, choć był zapisany na inny termin. Dzięki temu dziś nie zmarnowała się żadna dawka szczepionki – opowiada Politowicz.
Dodaje, że tego marnowania dawek nie da się uniknąć. Szczególnie początki były trudne: - Pierwszy pacjent, którego zaszczepiłem w aptece, w sobotę, 31 lipca, pojawił się dużo przed czasem. Nie było wtedy też aż tylu chętnych na J&J, bo od szczepionek tej firmy zaczynała większość aptek. Z tej fiolki zaszczepiłem w końcu tylko dwie osoby, pozostałe trzy dawki poszły do utylizacji (z jednej fiolki szczepionki J&J można podać 5 dawek), bo pomimo wcześniejszych deklaracji, pacjenci nie przyszli – wspomina.
- Praktycznie każdego dnia takie sytuacje miały miejsce. Zdarzało się też tak, że było zapisanych 6 osób, miałem przygotowane rozcieńczone dawki Comirnaty/Pfizera, a z tego grona przychodziła na szczepienie tylko jedna osoba. Pozostali nawet nie odbierali telefonu z apteki, nie oddzwaniali. A szczepionki szły do utylizacji. System umożliwia też przesunięcie terminu szczepienia i wtedy do pacjenta przychodzi sms z informacją. Ale nawet wtedy bywa cisza. Więc teraz po prostu robię „anuluj wizytę”. Przyczyna: pacjent nie przyszedł – opowiada.
Ocenia, że wcześniej takich przypadków było po kilka dziennie. Teraz to są pojedyncze zdarzenia: - Robię wszystko co się da, żeby się nie zmarnowała nawet jedna dawka. Szalenie ubolewam, jako farmaceuta, jako człowiek, jako obywatel, że zdarzają się takie sytuacje.
Może również dlatego, że farmaceuci mają nieco inne podejście do „optymalizacji” systemu szczepień, co może być kwestią prowadzenia aptek w niełatwym dla nich otoczeniu.
"Z tyłu głowy mamy, żeby system szczepień usprawnić"
"Mamy tu chociażby niskie marże na lekach refundowanych, wieloletnią odpowiedzialność przed płatnikiem za lekarskie bazgroły na receptach, albo zaskakiwanie przez urzędników zmianami prawnymi".
- Z tyłu głowy mamy, żeby system szczepień usprawnić, lepiej zorganizować. Unikamy generowania kolejek, co bardzo doceniają pacjenci. Stale wymieniamy się informacjami. Po drugie, jest też myśl o możliwości popełnienia błędu. Jako farmaceuta prowadzący aptekę, jestem do tego przyzwyczajony od 33 lat. Każdego dnia pracy żyję z obawą, że się pomylę. I robię wszystko, żeby się nie pomylić.
W ofercie apteki jest preparat Johnsona, Pfizera i od niedawna Moderny. Żeby się nie pomylić, znajdują się w różnych podpisanych „nerkach”, na dodatek różnej wielkości, adekwatnej do objętości płynu. Kolejny element wizualnej kontroli. Tak samo fiolki i strzykawki z różnymi szczepionkami znajdują się na różnych półkach w lodówce. Jeden z kolegów farmaceutów wpadł na znakomity pomysł, by strzykawki dodatkowo oznaczać różnymi kolorami markera.
- W trakcie przygotowania do szczepienia, upewniam się po kilka razy, że biorę preparat, który wybrał pacjent. Z jednej strony, żebym ja się nie pomylił, z drugiej, żeby pacjent miał pewność, że dostaje to, co chce (potwierdzam – podczas mojego [warszawskiego] szczepienia, farmaceuta co najmniej dwa razy powtórzył, jaką poda szczepionkę, w tym bezpośrednio przed samym podaniem). Farmaceuci z ogromną odpowiedzialnością podchodzą do wykonywania tej usługi, pracy. Nie ma znaczenia czy wydajemy lek, czy szczepimy przeciw COVID-19, a za chwilę przeciw grypie – podkreśla.
W Czechach terapia genowa w SMA jest refundowana od czerwca 2020 roku. Kiedy będzie w Polsce?
Będzie Pani/ Pan zadowolona/y. I faktycznie są
Pomysł wprowadzenia szczepień do aptek zrodził się wiele lat temu, ale dotychczas na rozmowach o tym się kończyło. Nikt nie mógł przewidzieć epidemii. I nagle stało się. W dodatku obawy, że szczepienia w aptekach nie przyjmą się tak łatwo, okazały się bezpodstawne. Zbliżamy się już do miliona dawek szczepionki przeciw COVID-19 podanych przez farmaceutów. Co działa, poza bardzo dobrym logistycznym przygotowaniem aptek do takich świadczeń? Farmaceuta wymienia:
- Pacjenci chwalą sobie co najmniej dwie rzeczy związane ze szczepieniem w aptece. Pierwsza, to wspomniany już brak kolejek. Ale przede wszystkim wygodę. Dzisiaj szczepiłem kobietę - rocznik 1939 - i nie była to moja najstarsza pacjentka. Zna mnie i aptekę, bo przychodzi tu już od 25 lat. Ma blisko od miejsca zamieszkania, nie musi jechać do punktu szczepień w szpitalu i szukać go. Podobnie powiedziała inna z pacjentek: „Przyszłam, bo tu mam blisko. A szpital, gdzie jest punkt szczepień, jest na drugim końcu miasta. To cała wyprawa”.
Słyszałem wiele komentarzy pod swoim adresem, że „dopiero pan mi wytłumaczył, o co chodzi ze szczepieniami i dlaczego one działają”.
Także lekarze są zadowoleni: „Dobrze, że pan szczepi, bo dzięki temu spokojniej możemy zajmować się pacjentami i ich chorobami. A jeszcze lepiej, że szczepi pan do późna, kiedy inne placówki publicznej opieki zdrowotnej są pozamykane”. Z kolei znajomi mówią: „nie wyobrażam sobie, by zaszczepił mnie ktoś inny, niż ty”.
"Zaszczepiłem syna, córkę i żonę"
Zaszczepiłem syna, córkę i żonę. Także wiele koleżanek, kolegów – w tym farmaceutów - i sąsiadów - opowiada farmaceuta i dodaje: Większość tych, którzy pierwszą dawką zaszczepili się u mnie, wraca po kolejną dawkę. Co szczególnie zaskakuje, ludzie przyjeżdżają nawet z miejscowości odległych o kilkadziesiąt kilometrów od Pleszewa. Cieszy mnie też, gdy umiem rozwiać obawy pacjentów. Zarówno przed tym, co jest w szczepionce, jak i przed faktem wstrzyknięcia, ukłucia igłą.
Jak przyznaje: Zabawnie jest usłyszeć taki komentarz pacjenta: „Pan jest najlepszą pielęgniarką, jaką w życiu miałem”.
- Bo tak delikatnie zrobiłem zastrzyk. W tym czasie moja żona była obok i się śmiała. Albo: „Ufam panu. Szwagierka nie kłamała. Mówiła, że pan zastrzyki robi bezboleśnie”. Inna pacjentka opowiadała chwilę po zaszczepieniu, że przyszła do mnie, bo 30 minut temu w sklepie spotkała się z koleżanką, która była u mnie zaszczepiona. „Powiedziała, że pan świetnie robi te zastrzyki, więc stwierdziłam, że przyjdę, bo się boję igły”. Zadziałała poczta pantoflowa - przypuszcza kierownik apteki.
"Miałem pacjenta, który z pełną powagą obawiał się, że w szczepionce podam mu czipa. Podsunąłem mu przed oczy napełnioną strzykawkę i zapytałem, czy coś widzi w przezroczystym płynie? Nadal wątpił: "Teraz robią niewidoczne nanoczipy"! Zapytałem go: - Skoro są niewidoczne, to jak byłbym w stanie nabrać do strzykawki tylko jeden?"
Zaszczepił się bez oporu, z uśmiechem na twarzy zgodził się ze mną, że nie da się pobrać niewidocznego czipa.
Pewna młoda kobieta wyznała po szczepieniu, że przyszła w tajemnicy przed najbliższą rodziną, zwłaszcza matką, która jest zagorzałym antyszczepionkowcem, choć kilka miesięcy temu zmarł na COVID-19 jej mąż, a ojciec pacjentki. Przyznam, że to wyznanie mocno mną wstrząsnęło.
Chcę zrobić te szczepienia dobrze. Bez bólu. Robiąc zastrzyk należy pamiętać, by nie podawać płynu zbyt szybko. Prawa fizyki. Gdy jest podany zbyt szybko, rozsadza tkankę. To boli. Ja wstrzykuję relatywnie powoli, z wyczuciem. To trwa sekundę czy półtorej, a płyn się delikatnie rozchodzi. Dlatego pacjenci czują mniej bólu – mówi farmaceuta.
W niektórych masowych punktach szczepień nie zostawia się wyboru preparatów. Na przykład w nieparzyste dni szczepi się jednym, w parzyste innym. Na dodatek tylko w godzinach pracy pacjentów. Przecież to dla nich utrudnienie.
Pacjenci z innych miast przyjeżdżają do mojej apteki także dlatego, że preparatem, który preferują, w punkcie szczepień blisko ich domu, będą szczepić dopiero za jakiś czas. Wolą aptekę, bo daje wybór tu i teraz.
MZ: apteki zawyżają ceny surowców. Propozycje zmian w zakresie leków recepturowych
Szczepienia zmieniły obraz zawodu farmaceuty
- Wszystkie koleżanki i koledzy, którzy zaczęli szczepić, mają podobne spostrzeżenia. Pacjenci do nich przychodzą i mówią to samo, co mnie. Są zadowoleni. Nie ma znaczenia miasto. Liczba zaszczepionych pokazuje, że to działa. Szczepienia zmieniły obraz zawodu – ocenia Mariusz Politowicz.
- Polubiłem to zajęcie. Lubię szczepić, lubię rozwiewać obawy pacjentów. Nawet jeśli raz na jakiś czas trafia się ktoś, kto jest nieuprzejmy, agresywny lub obwinia mnie, że „jest zmuszony poddać się przymusowi szczepienia, bo tego żąda niemiecki pracodawca”.
Punkty dla farmaceutów za nowe aktywności zawodowe. Rozporządzenie MZ
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (6)