×
Subskrybuj newsletter
rynekzdrowia.pl
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.
Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole

Refundacja antybiotyków tylko wtedy, gdy stosowane są ściśle wedle wskazań producenta?

Autor: Jacek Janik/Rynek Zdrowia16 lutego 2012 06:25

Od 1 stycznia lekarz, zgodnie z przepisami ustawy refundacyjnej, może wystawić receptę na refundowany antybiotyk, tylko wówczas gdy jest pewny że ten konkretny lek ma we wskazaniach producenta wymienione zwalczanie bakterii, które wywołały infekcję u pacjenta. Żeby jednak wiedzieć, jaki szczep bakterii wywołał choćby ból gardła, trzeba wykonać antybiogram.

Refundacja antybiotyków tylko wtedy, gdy stosowane są ściśle wedle wskazań producenta?
Fot. Adobe Stock. Data Dodania: 16 grudnia 2022

Antybiogram to badanie wrażliwości danego drobnoustroju na lek. Niestety jego wykonanie kosztuje, a na wyniki trzeba kilka dni poczekać. Bez takiego badania, lekarz może się narazić na zarzut przepisania leku niezgodnie ze wskazaniami rejestracyjnymi. Wówczas, w razie kontroli NFZ, będzie musiał zwrócić kwotę refundacji i jeszcze zapłacić karę.

- To nie jest tylko problem przepisywania antybiotyków. W grę wchodzi szereg leków, kiedy są wypisywane niezgodnie z Charakterystyką Produktu Leczniczego - tzw. ChPL. To się zdarza, i wcale nie rzadko - mówi portalowi rynekzdrowia.pl dr Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

- Jeżeli okaże się np., że antybiotyk nie jest zarejestrowany we wskazaniu, które jest wpisane w kartotekę, i jeśli nie jest wykonane badanie bakteriologiczne, gdzie wykazano wrażliwość bakterii wywołujących tę chorobę, to nie należy wypisywać recepty na antybiotyk lub wypisać ją na 100 procent. Dlaczego? Ponieważ nie zostały spełnione wymagane kryteria aby zakwalifikować ten konkretny lek do refundacji - stwierdza Krajewski.

Przyznaje jednak, że wielu lekarzy przepisuje antybiotyki  na recepty refundowane bez badań bakteriologicznych. - Chociażby ze względu na to, że czekanie kilka dni na wyniki może spowodować iż pacjent będzie jeszcze bardziej chory.

Szybkie testy rozwiązałyby problem

Pierwsze badanie pacjenta jest zazwyczaj empiryczne. Na diagnostykę laboratoryjną często nie ma ani czasu, ani pieniędzy. Rozwiązaniem mogły by być szybkie testy tzw. POCT - point of care testing, robione w gabinecie lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Jednak takie rozwiązanie nie jest u nas dostępne w ramach kontraktów placówek z NFZ.

- Niestety nie mamy szybkich testów do dyspozycji i nie są one refundowane w żadnych procedurach. Mieliśmy w tym względzie propozycję dla NFZ, spędziłam sporo czasu na dyskusjach na ten temat, ale ostatecznie zrezygnowałam, bo z przeciwnej strony nie było chęci zrozumienia i porozumienia się w tej kwestii - mówi prof. Waleria Hryniewicz, konsultant krajowy w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej.

Jak tłumaczy profesor Hryniewicz, testy nie są drogie, szczególnie gdyby były kupowane centralnie, od razu dla całej podstawowej opieki zdrowotnej w Polsce.

- Tak jak we wszystkim, także i tu trzeba znaleźć złoty środek. W łagodnych zakażeniach, często banalnych, można opierać leczenie na znajomości sytuacji epidemiologicznej i na rekomendacjach, które są oparte o EBM (ang. Evidence-based medicine - przyp. red.). Na pewno jednak badanie mikrobiologiczne trzeba zawsze zrobić jeśli mamy niepowodzenie terapeutyczne. Jeśli mamy ciężko chorego, nawracające się zakażenia, to absolutnie powinniśmy dobierać leczenie na podstawie takiego badania - tłumaczy profesor.

Dodaje jednak, że musimy też pamiętać, że badanie mikrobiologiczne najczęściej zajmuje sporo czasu. W związku z tym, lekarz nie może czekać na jego wynik - musi leczyć natychmiast.

- Przecież nie można czekać na antybiogram u pacjenta z zapaleniem opon mózgowych, bakteriemii, w ostrym zapaleniu odmiedniczkowym nerek czy w zakażeniu powięzi i tkanki podskórnej. To może się po 2-3 godzinach zakończyć wstrząsem septycznym - uważa prof. Hryniewicz.

Jej zdaniem, badanie mikrobiologiczne jest bardzo potrzebne w leczeniu pacjenta do korekty pierwotnej decyzji, jeśli jest taka potrzebna, ale także do zbierania danych epidemiologicznych, żeby te decyzje w terapii empirycznej podejmować jak najlepiej. Przestrzega jednak przed nadmiernym stosowaniem antybiotyków.

- Zapominamy, że antybiotyk to nie jest woda mineralna czy cukierki. Może mieć działanie niepożądane. Podkreślam, że głównym działaniem niepożądanym antybiotyku jest, poza biegunką poantybiotykową, która szerzy się w wielu ośrodkach, przede wszystkim selekcjonowanie flory opornej - dodaje prof. Hryniewicz.

ChPL trzeba uporządkować

Ostatnio pojawiły się doniesienia, że lekarze boją się przepisywać na refundowane recepty niektórych antybiotyków. Tak jest np. z zinnatem - bez badania bakteriologicznego i antybiogramu przepisują go tylko z pełną odpłatnością, bo producent wymienił rodzaje bakterii, na które można go stosować.

- Takich przykładów jest więcej. Lekarze z FPZ zbierają i opisują konkretne przypadki stosowania leków nie uwzględnionego w ChPL, a jednocześnie koniecznego. Wszystko po to, aby pokazać, że nie może być tak jak stanowią to w tej chwili przepisy, ponieważ to zwyczajnie szkodzi pacjentowi, jest sprzeczne z logiką i praktyką medyczną - mówi Jacek Krajewski.

- To, co się dzieje, wynika z wadliwego przepisu mówiącego, że refundacja leków jest ograniczona tylko do zarejestrowanych przez producenta wskazań. To prowadzi do sytuacji, że chcąc wyleczyć anginę antybiotykiem z refundacją, chyba będę musiał prosić pacjenta o zgodę na eksperyment medyczny - twierdzi z kolei Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Także prof. Hryniewicz uważa trzymanie się w zakresie antybiotyków nieuporządkowanego ChPL, pod groźba kar, za niesłuszne i niekorzystne dla pacjentów.

Nie oznacza to oczywiście - zdaniem prof. Hryniewicz – że nie trzeba dyscyplinować lekarzy, ale trzeba to robić tak, aby nie wylewać dziecka z kąpielą.

Medycyna to nie administracja

- Może najpierw trzeba zrobić porządek z charakterystyką leku? Poza tym tu bym mocno podkreślała, że charakterystyki produktów leczniczych typu antybiotyk pochodzą z lat 50 - 70-tych. Są one bardzo rzadko weryfikowane. Sytuacja epidemiologiczna 20-30 lat temu była zupełnie inna. W tej chwili, żeby wyleczyć pacjenta, musimy często sięgać po dawki podwójne, których nie ma w charakterystyce produktu. Stosując mniejsze ryzykujemy w wysokim stopniu niepowodzenie terapeutyczne - mówi prof. Hryniewicz.

Dr Krajewski przypomina, że medycyna to nie jest sztuka „od do", a każdego pacjenta trzeba traktować indywidualnie i każdy ma schorzenie, do którego musi być dostosowane indywidualne postępowanie i terapia.

- Gdyby było inaczej zamiast lekarza wystarczyłby komputery, który leczyłyby według przepisów i algorytmów. Pacjent podawałby objawy, a maszyna odpowiadała co należy przepisać i stosować. Medycyna to jest sztuka, której uczymy się sześć lat, a później jeszcze przez całe życie. Wymaga elastyczności, której w tej chwili nas pozbawiono - stwierdza Krajewski.

Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum