Nie testujemy masowo z powodu oszczędności? Pozwalamy bezobjawowym roznosić epidemię
W Polsce brakuje testowania na obecność covid-19 na masową skalę. "To wynik oszczędności, czy ograniczeń po stronie dostępności do laboratoriów diagnostycznych?" - pyta prof. Grzegorz Gierelak.

- W Polsce diagnostykę na obecność koronawirusa kierujemy w stronę pacjentów objawowych
- Zdaniem prof. Grzegorza Gierelak, to błąd, bowiem to osoby bezobjawowe przyczyniają się do szerzenia epidemii
- Stawia pytanie, dlaczego nie prowadzimy testów na masową skalę: z powodu oszczędności czy ograniczeń po stronie laboratoriów?
- Minęło 568 dni od zidentyfikowania pierwszego pacjenta "zero" z covid-19 w Polsce. Co się wydarzyło na przestrzeni tego czasu? Mamy ogromny postęp jeśli chodzi o organizację funkcjonowania systemu ochrony zdrowia w Polsce. Mamy masę doświadczeń dotyczących tego, jak system ochrony zdrowia organizować w kontekście szpitali. Odeszliśmy już od organizacji szpitali jednoimiennych, co jest dobrym krokiem w mojej ocenie - mówił 12 października prof. Grzegorz Gierelak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, przedstawiając wnioski z raportu "Jak przygotować polską ochronę zdrowia na kolejne epidemie?"
Bezpieczeństwo lekowe nie może leżeć w rękach resortu zdrowia. RAPORT
Oceniając, na jakim etapie jesteśmy w relacji do problemów kryzysowych i co jeszcze przed nami dodał, że cały system ochrony zdrowia musi uczestniczyć w walce z epidemią i w wypełnianiu wszystkich innych powinności, jakie ma wobec obywateli.
Oszczędności czy ograniczenia infrastruktury laboratoryjnej?
- To co na pewno musimy skorygować to kwestia diagnostyki. Dalej w Polsce kierujemy ją w stronę pacjentów objawowych. To sytuacja, która bardzo mocno ogranicza możliwości skutecznego przeciwdziałania szerzenia się epidemii, bo w ten sposób identyfikujemy tylko osoby objawowe. One stanowią ok. 20 proc. wszystkich osób zakażonych, a osoby bezobjawowe w tym czasie przyczyniają się do szerzenia epidemii - mówił szef WIM i współautor raportu.
Dodał: - Biorąc pod uwagę brak w Polsce testowania na obecność covid-19 na masową skalę, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co za to odpowiada: czy to wynika z naszej oszczędności, bo nie chcemy ponosić kosztów związanych z masowym testowaniem, czy wynika z ograniczeń po stronie dostępności do laboratoriów diagnostycznych?
Przypomniał, że nasz krajowy rekord to ok. 80-90 tys. testów wykonanych dziennie, przez krótki czas. Wypadamy pod tym względem słabo, zestawiając to z innymi krajami, jak Niemcy, gdzie dziennie wykonywano 250-280 tys. testów, Hiszpania – nawet ponad 300 tysięcy, Francja podobnie jak Niemcy.
We wspomnianym raporcie również zwrócono uwagę na ograniczone możliwości testowania.
"Na początku pandemii słabością był nieefektywnie działający system testowania, czyli ograniczone możliwości testowania, zbyt mała liczba zespołów pobierających testy, problem z identyfikacją osób, którym testy należało wykonać, problem z logistyką przy pobieraniu materiału do ich wykonania oraz problem z wykonaniem tych badań bez zbędnej zwłoki z uwagi na zbyt małą ilość analizatorów i ich nienajlepsze rozmieszczenie. Ograniczenia prawne uniemożliwiały także szybkie powstanie laboratoriów wykonujących testy, pomimo iż na wielu uczelniach, w instytutach dostępny był sprzęt i kompetencje do wykonywania badań RT-PCR. Wąskim gardłem systemu był także utrudniony dostęp do informacji kto i na jakich zasadach (również finansowych) może wykonywać testy. Obecnie (lipiec 2021) kwestią jest skandalicznie wysoka wycena testów, np. „testy PCR ref dla laboratoriów 280 zł miała sens w kwietniu 2020, ale dzisiaj test kosztuje 30 zł + robocizna kolejne 30 zł, więc ta wycena jest nieadekwatna" - czytamy w raporcie.
Musimy odbudować zaufanie społeczne
Kolejną kwestią, na którą zwrócił uwagę prof. Gierelak, jest problem z zarządzaniem kryzysowym.
- Tutaj mamy najwięcej do zrobienia, a z tym się wiąże coś, co musimy odbudować – kwestię zaufania społecznego. Nie przebijemy się z przekazem większej wyszczepialności czy budowania każdej innej formy zaleceń związanych z przeciwdziałaniem skutkom epidemii, jeśli nie zbudujemy wokół tych działań odpowiedniego poziomu zaufania, polegającego na tym, że osoby i zespoły odpowiedzialne za wypracowanie wytycznych oraz bezpośrednio je komunikujących społeczeństwu, obdarzane są przez to społeczeństwo zaufaniem - podkreślał Grzegorz Gierelak.
Jego zdaniem, tego typu przekazem powinni zajmować się profesjonaliści, praktycy medyczni, osoby, które na co dzień widzą skutki swoich działań i są w stanie na bieżąco dzielić się informacjami na ten temat ze społeczeństwem.
Czy każdy kto nie chce się szczepić to antyszczepionkowiec?
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (1)