Marek Twardowski o refundacji analogów insulin długo działających: mam wątpliwości
- Będziemy jeszcze dyskutować, co na liście leków refundowanych może się znaleźć, a co nie - powiedział portalowi rynekzdrowia.pl wiceminister zdrowia, Marek Twardowski. Jak zaznaczył, ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły, a lista trafi do uzgodnień zewnętrznych w takiej formie, by wydatki refundacyjne były możliwe do sfinansowania przez płatnika.

Na znowelizowanej liście znajdą się nowe cząsteczki i nowe generyki. Minister zapewnia, że w niektórych grupach leków zostaną obniżone limity cenowe.
To efekt negocjacji resortu z firmami farmaceutycznymi. Najprawdopodobniej na listach zabraknie analogów insulin długo działających. - Prognozy na przyszły rok nie są dobre, dlatego nie możemy wpisać na listę leków, których potem Fundusz nie będzie w stanie sfinansować - tłumaczył w rozmowie z nami wiceminister Marek Twardowski.
– To problem finansowy, ale również dotyczący bezpieczeństwa i skuteczności terapii. Osobiście mam duże wątpliwości, czy analogi będą mogły znaleźć się na listach w obecnej sytuacji finansowej Funduszu – powiedział minister Twardowski, zwracając uwagę, że ich wprowadzenie spowodowałoby wzrost wydatków na refundację insulin o kilkadziesiąt mln zł w skali roku.
Prognozy nie są dobre
Minister zdaje sobie sprawę, że pewna grupa chorych będzie niezadowolona z decyzji ministerstwa. Ale jak wyjaśnia, w czasie procedowania listy, kierownictwo resortu otrzymało informacje na temat zdolności finansowych NFZ: – To niestety będzie rzutować na kształt listy refundacyjnej – potwierdza wcześniejsze obawy.
Dopisanie niektórych leków na listy stanie się możliwe wtedy, kiedy NFZ będzie posiadał odpowiednie środki finansowe. – Prognozy na przyszły rok nie są dobre, dlatego nie możemy wpisać na listę leków, których potem Fundusz nie będzie w stanie sfinansować – tłumaczy Marek Twardowski.
A wydatki rosną
Jak dodał, resort przeprowadził dokładne analizy wydatków na leki: – Według naszych prognoz, do końca roku, w stosunku do planu finansowego Funduszu, wzrost wydatków będzie wyższy o 600 – 650 mln zł – mówi minister, zwracając uwagę, że z tego niecałe 300 mln zł to wzrostu kosztu refundacji leków ze znowelizowanej listy z 16 marca 2009 roku. Pozostałe 300 – 350 mln zł wiąże się z przepisywaniem większej ilości leków przez świadczeniodawców.
– Po dokładnym obliczeniu wynika, że plan finansowy zostałby przekroczony w tym roku, nawet gdyby lista nie była nowelizowana w marcu. Okazuje się zatem, że ponad połowę wzrostu tych wydatków generują ogólne wydatki na leki w Polsce. Lekarze zapisywali pacjentom więcej leków, a ich wartość przełożyła się na wzrost refundacji co najmniej o 350 mln zł w ciągu roku.
Odpłatność spadła
– To oznacza, że koncerny są skuteczne w promowaniu swoich leków – ocenia minister, przypominając, że płatnik pokrywa część ceny leku do limitu w danej grupie. Czy lek jest droższy czy tańszy, ma znaczenie przede wszystkim dla pacjenta, który z własnej kieszeni dopłaca tę różnicę.
Zdaniem Marka Twardowskiego, celem każdej nowelizacji listy refundacyjnej jest obniżenie poziomu współpłacenia przez pacjenta, a przez półtora roku pracy obecnego kierownictwa resortu odpłatność spadła z 36 proc. do 30 procent.
Lista refundacyjna wyprzedzi pojawienie się zapowiadanej ustawy refundacyjnej. Jak zapewnia Marek Twardowski, projekt ustawy i założenia do niej zostały już przedstawione minister zdrowia Ewie Kopacz. Ustawę czeka jeszcze długa, kilkumiesięczna ścieżka legislacyjna.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)