Ekspertka krytycznie o probiotykach przy antybiotykoterapii. Zaleca produkty pochodzące z naturalnej fermentacji
Probiotyki, stosowane często osłonowo przy antybiotykoterapii, mogą szkodzić niektórym pacjentom - wynika z informacji prof. dr. hab. n. med. Katarzyny Dzierżanowskiej-Fangrat, kierownik Zakładu Mikrobiologii i Immunologii Klinicznej Instytutu Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka.

- Prof. dr hab. n. med. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat w rozmowie z PAP zwróciła uwagę na pewien stopień szkodliwości probiotyków
- Substancje te są stosowane osłonowo, aby chory mógł uchronić się przed potencjalnymi złymi konsekwencjami przyjmowania antybiotyków
- Efekt przyjmowania probiotyków jest szczepozależny, czyli zależy od tego, jaki szczep drobnoustroju i w jakiej ilości został wykorzystany w przyjmowanym produkcie
Suplementy - nie leki. Większość nie wykazała deklarowanej zawartości drobnoustrojów
Zgodnie z informacjami prof. dr. hab. n. med. Katarzyny Dzierżanowskiej-Fangrat, kierownik Zakładu Mikrobiologii i Immunologii Klinicznej Instytutu Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka, antybiotyki mogą uszkodzić mikrobiotę zasiedlającą ludzki organizm. Bierze ona udział we wszystkich procesach zachodzących w organizmie, jest naturalną barierą i elementem układu odpornościowego chroniącym człowieka przed szkodliwym wpływem patogenów. Uszkodzenia tej bariery mogą też, jak tłumaczyła specjalistka, zwiększać ryzyko zakażeń i prowadzić do chorób. Szkody, jakie mogą powstać po antybiotykach, na mikrobiocie odbijają się przez całe życie.
Dlatego też podczas antybiotykoterapii podawane są probiotyki. Jak wyjaśniała profesor, jeśli mają one jakieś działanie, to jest ono szczepozależne, a więc znaczenie ma tutaj ilość drobnoustroju i rodzaj szczepu, do którego przynależy. Specjalistka podkreśliła też, że "większość preparatów probiotycznych dostępnych na rynku to suplementy diety" a "zaledwie kilka jest lekami". Produkty różnią się więc tym, że leki są ściśle kontrolowane, a suplementy nie.
- Suplement diety nie podlega rygorystycznym badaniom rejestracyjnym. Przed pierwszorazowym wprowadzeniem na rynek musi być jedynie zgłoszony do Głównego Inspektoratu Sanitarnego – producent deklaruje, co to za preparat i co zawiera. Lek natomiast musi mieć potwierdzone dane na temat właściwości i bezpieczeństwa, czyli przed rejestracją i dopuszczeniem do obrotu musi być przebadany - mówiła PAP prof. Dzierżanowska-Fangrat. Dodała, że większość probiotycznych suplementów skontrolowanych przez Najwyższą Izbę Kontroli nie zawierała deklarowanych ilości żywych drobnoustrojów.
Kefir zamiast probiotyków?
Profesor obaliła też mit o grzybicy poantybiotykowej bez stosowania probiotyków. - Badania i rekomendacje (...) nie odnoszą się do grzybicy, ale do zapobiegania biegunce poantybiotykowej, w tym tej wywoływanej przez bakterie Clostridioides difficile - zaznaczyła.
Zdaniem specjalistki zamiennikiem probiotyków w tabletkach mogą być "produkty pochodzące z naturalnej fermentacji". Wymieniła tu "naturalnie fermentowane kefiry i jogurty oraz różnego rodzaju kiszonki". Zgodnie z wiedzą ekspertki produkty takie "zwiększają różnorodność mikrobioty, którą zubaża antybiotyk, niszcząc bakterie znajdujące się w jego spektrum działania",
Jednak zdrowa mikrobiota to - jak podkreśliła prof. Dzierżanowska-Fangrat - "co do zasady" efekt zdrowego trybu życia, który obejmują czynniki takie jak "zbilansowana dieta z przewagą produktów roślinnych, aktywność fizyczna (zwłaszcza na świeżym powietrzu), odpowiednia ilość snu oraz prawidłowa regulacja emocji". - Stres również uszkadza mikrobiotę - podsumowała ekspertka.
ZOBACZ KOMENTARZE (5)