Brakuje antybiotyków dla dzieci. Rodzice jeżdżą po leki kilkadziesiąt kilometrów
Jak informuje Gazeta Wyborcza, rodzice jeżdżą do oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów miejscowości, aby znaleźć antybiotyki dla dzieci zakażonych bakterią paciorkowca. W hurtowniach brakuje leków zawierających m.in. penicylinę i amoksycylinę.

- Gazeta Wyborcza informuje, że w polskich aptekach brakuje antybiotyków m.in. ospen, duomox czy amotaks
- Sytuacja jest trudna bowiem rośnie liczba dzieci zakażonych paciorkowcem – w samym Oddziale Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii szpitala im. Żeromskiego w Krakowie w czerwcu pojawiło się aż 60 dzieci
- Co więcej, z niepokojących danych przytoczonych przez „GW” wynika także, że przypadków zachorowań na szkarlatynę odnotowano w maju w Polsce prawie tyle samo, ile przez pięć miesięcy ubiegłego roku
Brakuje antybiotyków w całej Polsce
Gazeta Wyborcza wyjaśnia, że w całej Polsce brakuje wielu popularnych leków w tym antybiotyków zawierających penicylinę i amoksycylinę, którymi leczone są dzieci zakażone bakterią paciorkowca. Dlatego też wielu rodziców musi jeździć do innych miejscowości, aby zdobyć potrzebne leki.
Szczególnie pożądane są antybiotyki takie jak: ospen, duomox, ospomax czy amotaks. Niestety liczba chorych dzieci wciąż dramatycznie rośnie. O tym, że sytuacja jest poważna powiedziała "GW" dr Lidia Stopyra z Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii szpitala im. Żeromskiego w Krakowie. Od początku czerwca przez jej oddział przewinęło się ponad 60 dzieci zakażonych paciorkowcem.
- Postępowanie przy dzieciach zakażonych paciorkowcem jest takie, że zaczynamy leczenie dożylnie, a następnie, gdy jest już taka możliwość, to wypisujemy dzieci do domu i receptę na antybiotyk. Problem w tym, że teraz wygląda to tak: ja wypisuję receptę, a rodzice po godzinie wracają do mnie, bo nigdzie nie mogą dostać leków – wyjaśniła "GW" dr Stopyra.
Wzrasta liczba chorych dzieci
Okazuje się, że penicyliny brakuje już od wielu tygodni, ale dotychczas były dostępne jeszcze leki zawierające amoksycylinę. Niestety teraz zaczyna brakować i tych preparatów, alarmuje "GW".
Zakażonych paciorkowcem dzieci przybywa – i w Polsce oraz w całej Europie. Jak wskazała w rozmowie z Gazetą dr Stopyra, "mamy dzieci z anginą paciorkowcową, zapaleniami płuc i opłucnej, zapalaniami węzłów chłonnych, z sepsą paciorkowcową. Hospitalizowaliśmy kilkunastu pacjentów, w naprawdę ciężkim stanie - z uszkodzeniem nerek, wątroby, serca, z niewydolnością oddechową. Oni otarli się o śmierć".
Niepokojące są także dane dotyczące zachorowań na szkarlatynę wywołaną bakterią paciorkowca – w maju w Polsce przypadków było niemal tyle samo, co przez pięć miesięcy ubiegłego roku. Wzrost odnotowuje się także m.in. w Szwecji, Holandii czy we Włoszech – przytacza "GW".
Z kolei rzecznik Naczelnej Izby Aptekarskiej Konrad Madejczyk podkreślił w rozmowie z dziennikiem, że problem jest znany w całej Europie. Wskazał, że zarówno pandemia, jak i zamknięcie portu w Odessie doprowadziły do sytuacji, że potrzebne substancje nie docierają do Polski, przez co zaczyna brakować leków.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)