Outsourcing diagnostyki laboratoryjnej: jakość i cena - czy idą z sobą w parze?
Outsourcing w ochronie zdrowia wciąż ma tylu zwolenników co i przeciwników, zwłaszcza jeśli dotyczy usług medycznych takich jak diagnostyka laboratoryjna. Tu zdania są szczególnie podzielone. Dyrektorzy szpitali będący zwolennikami outsourcingu uważają, że kierowane przez nich placówki powinny się skupić na leczeniu, dlatego usługi niemedyczne rozsądnie jest przekazać firmom zewnętrznym.

Są i tacy menedżerowie, którzy za bardziej opłacalne uważają pozostawienie laboratoriów w strukturze szpitala. Diagności dodają, że outsourcing wymaga dobrego wyboru firmy zewnętrznej – wszak wynik z laboratorium dostarcza 70 proc. wiedzy potrzebnej do postawienia diagnozy klinicznej.
Diagnostyka laboratoryjna najczęściej przechodzi w ręce firmy zewnątrznej w szpitalach, w których wprowadzono outsourcing usług niemedycznych i zdał on tam egzamin. Tak jest np. w ZOZ MSWiA w Opolu, gdzie dyrektor Marek Drobik oddał już na zewnątrz kuchnię, pralnię i transport. W lutym 2010 r. pod outsourcing przeszło laboratorium diagnostyczne, w kwietniu rozpoczną się przygotowania do przekazania pracowni RTG.
Bo szpital ma leczyć
– Wywodzę się z przemysłu, gdzie outsourcing jest powszechnie stosowaną metodą. Znam jej zalety i nie boję się jej wprowadzać. Po dwóch miesiącach od przekazania laboratorium firmie zewnątrznej widzę, że było to dobre rozwiązanie. Wyspecjalizowana firma ma nad szpitalem przewagę merytoryczną – podkreśla w rozmowie z portalem rynekzdrowia.pl dyrektor Marek Drobik.
Dodaje: – Do tego dochodzi chociażby inwestowanie w sprzęt. Jeżeli mam ograniczone fundusze, to zamiast wydawać je na aparaturę do laboratorium czy samochód, wolę przeznaczyć je na wysposażenie sali operacyjnej. Szpital ma się zajmować leczeniem.
Zwraca uwagę, że przekazanie diagnostyki laboratoryjnej ma również ciekawy aspekt psychologiczny i organizacyjny. Jak mówi, wejście w outsourcing przełożyło się na większą dyscyplinę finansową: – Badania zleca się teraz firmie zewnętrznej, a wraz z tym pojawia się myśl, że to kosztuje, a szpital musi za to zapłacić. To moblizuje do doskonalenia systemu informatycznego i analizy ile i jakie badania są wykonywane.
Koszty w dół
Z outsourcingu chętnie korzysta też jeden z najlepszych szpitali w woj. dolnośląskim: Wojewódzki Szpital Specjalistyczny we Wrocławiu. W 2009 r. lecznica zarobiła blisko 14 mln zł, najwięcej w województwie. Jak zaznacza Jadwiga Raziuk, dyrektor finansowa szpitala, to efekt procesów restrukturyzacyjnych, które trwają już kilka lat. Wśród nich jest outsourcing. Lecznica objęła nim kuchnię, usługi pralnicze i sprzątające, patomorfologię, rehabilitację przyłóżkową. Również laboratorium diagnostyczne, już w 2002 roku.
– Rozwiązanie to pozwoliło na starcie obniżyć koszty badań o 15 proc. Szpital płaci teraz za konkonkretne badania, a nie za gotowość laboratorium. Teraz tę całodobową gotowość laboratorium może wykorzystać, sprzedając swoje usługi innym podmiotom i robi to z powodzeniem. Inne zalety to racjonalizacja zleceń i rozszerzenie zakresu badań – wylicza dyrektor Raziuk.
Jak podkreśla, specjalistyczna firma zewnętrza to również duże doświadczenie w organizacji pracy laboratorium i dostęp do najnowocześniejszej aparatury diagnostycznej.
Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego im. dr. W. Biegańskiego w Grudziądzu, prezentuje inne stanowisko. Jak mówi nie jest przeciwnikiem outsourcingu, ale uważa, że często jest to pójście „na łatwiznę”.
Pytanie o pomysł
– To jest trochę taka postawa: nie mam pomysłu na zarządzanie, to niech zajmie się tym obca firma. Tymczasem, czy przejściu na usługi firmy zewnętrznej na pewno zawsze towarzyszą dokładne obliczenia? Uważam, że dobrym zarządzaniem, cięciem kosztów, inwestycjami w system informatyczny można samemu uzyskać wysokiej jakości badania laboratoryjne za atrakcyjną cenę – zaznacza dyr. Nowak.
Nie przemawia do niego też argument, że tylko firma, która specjalizuje się w diagnostyce laboratoryjnej jest w stanie trzymać rękę na pulsie kosztów i inwestować w nowoczesny sprzęt i metody.
– Kto powiedział, że szpital musi kupować bardzo drogą aparaturę diagnostyczną? Może ją również wziąć w leasing i jeśli zajdzie taka potrzeba, co roku wymieniać na nową. Jeśli w strukturach zarządzanego przeze mnie szpitala powstaje laboratorium, które udowadnia, że jest lepsze od tego szpitalnego, to o czym to świadczy? O tym, że ja nie miałem na niego pomysłu i nie potrafiłem go dobrze prowadzić – stwierdza szef grudziądzkiego szpitala.
W opinii Elżbiety Puacz, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych (KRDL), outsourcing diagnostyki laboratoryjnej w Polsce rozwija się niestety bez żadnego nadzoru publicznego, a firmy sieciowe przejmują szpitalne laboratoria dla zysku, który osiągany jest wielokrotnie w wyniku pominięcia standardów jakości świadczonych usług.
Są uczniowie, nie ma mistrzów
– Zespoły wizytatorów Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych (KIDL) stwierdzają brak właściwego nadzoru i wykonywania czynności diagnostyki laboratoryjnej w outsourcingowanych laboratoriach. Widać to po zatrudnianiu personelu bez kwalifikacji lub w liczbie uniemożliwiającej właściwe wykonywanie czynności diagnostycznych – przekazuje w rozmowie z nami Elżbieta Puacz.
Jak przekonuje, zdarza się też powierzanie wykonywania badań technikom bez nadzoru diagnosty np. zatrudnianie tego samego diagnosty laboratoryjnego jako kierownika w 8 laboratoriach sieci oddalonych od siebie nawet do 300 km.
– Problemem w laboratoriach tworzonych w szpitalach przez zewnętrzne firmy jest również rotacja pracowników po filiach rozsianych w kraju. Skutkuje to brakiem relacji uczeń-mistrz. Zespół, który pracował w szpitalu często rozpada się, a na pierwszy front trafiają osoby bez doświadczenia zawodowego, przed którymi tak naprawdę wiele miesięcy nabywania umiejętności. Pytanie przy kim, jeśli nie ma już mistrza – zastanawia się Elżbieta Puacz.
Czy doradzą
Przyznaje, że coraz częściej obserwuje, że od jakości ważniejsza jest cena i ten aspekt coraz częściej dyktuje też wyniki wyboru. Jak podkreśla wiceprezes KIDL, nie jest to tylko opinia diagnostów, ale i samych lekarzy: – Niejednokrotnie są świadomi niskiej jakości wykonywanych przez niektóre outsoursingowane laboratoria badań, do tego stopnia, że gdy robią badania członkom swojej rodziny to wykonują je w publicznych laboratoriach – uważa nasza rozmówczyni.
Lekarze narzekają również na brak kontaktu miedzy diagnostą laboratoryjnym a oddziałem szpitalnym i lekarzem. To zaś, jak podkreśla wiceprezes KIDL, powoduje, że diagności laboratoryjni nie spełniają swojego podstawowego zadania, czyli doradztwa dla lekarza.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)