Ratunek przyjdzie z nieba, czyli jak spisują się drony w transporcie medycznym
Amerykanie jako pierwsi wykorzystali drona w transporcie narządu przeznaczonego do transplantacji. Wiadomość o zakończonym sukcesem przeszczepie nerki zrobiła duże wrażenie w środowisku medycznym. Eksperci zajmujący się bezzałogowymi statkami powietrznymi patrzą na to wydarzenie z innej perspektywy.

Zastosowanie drona do transportu organów przetestowali lekarze z Centrum Medycznego Uniwersytetu w Maryland w USA. Lot do zespołu transplantacyjnego w szpitalu w Baltimore trwał około 5 minut.
- Technicznie to nie było nic nadzwyczajnego. Podczepiono odpowiedni pojemnik z potrzebnym narządem, ale sam dron był w zasięgu wzroku, był sterowany ręcznie. Przyznaję, że była to skomplikowana operacja pod względem logistycznym, ale nie technicznym. Nie chcę deprecjonować tamtego wydarzenia, bo przecież od tego, jak długo trwa droga narządu od dawcy do biorcy zależy powodzenie operacji, a więc życie pacjenta. Jednak technicznie nie było to skomplikowana przedsięwzięcie - ocenia Paweł Sobczak, IT Project Manager z firmy Pentacomp Systemy Informatyczne SA i dzieli się z nami informacjami o tym, nad czym teraz pracuje jego firma.
Mostem powietrznym dolecą dalej
- Rozwiązane, nad którym pracujemy polega na uruchomieniu mostu powietrznego, utworzeniu łańcucha polegającego na odbieraniu przesyłki od jednego zespołu i przekazaniu drugiemu w punktach, które nazywany hangarem lub platformą dla drona. W hangarach będzie można podczepiać ładunki i wymienić baterię, żeby kontynuować lot na wytyczonej wcześniej trasie. Warto też zaznaczyć, że będziemy mogli zarządzać zdalnie siecią transportową z dowolnego miejsca na świecie, przy czym cały proces będzie odbywał się automatycznie. Człowiek będzie kontrolował przebieg całej operacji, ale monitorowanie drona w locie ma odbywać się automatycznie - wyjaśnia Paweł Sobczak i dodaje, że działanie mostu powietrznego zostanie przetestowane w maju.
Nie ulega wątpliwości, że pomysł z mostem powietrznym był odpowiedzią na problem ograniczonego zasięg dronów. W ostatnich polskich lotach testowych dron pokonał dystans 25 km z obciążeniem 5,5 kg. W powietrzu spędził 29 minut, a jego średnia prędkość w trakcie przelotu wynosiła około 50 km/h.
- Teraz chcemy wykorzystać inny rodzaj baterii, w wyniku czego zasięg poprawiłby się o 50 proc. czyli dron leciałaby na odległość ok. 37 km z prędkością 50 km na godzinę, z ładunkiem 5,5 km. Gdyby wprowadzić międzylądowania, w zasięgu dronów znalazłaby się np. cała Warszawa - zauważa Sobczak.
Defibrylator z nieba
Dronami można przenosić różne ładunki, byle ich waga była odpowiednia. Pomysłów ich wykorzystania w transporcie medycznym jest wiele - narządy do przeszczepu, krew, szczepionki, lekarstwa, materiał biologiczny do badań itd.
O jednym z takich projektów mówi nam Małgorzata Darowska, Pełnomocnik Ministra Infrastruktury ds. Bezzałogowych Statków Powietrznych i Programu Centralnoeuropejski Demonstrator Dronów. Chodzi o transport defibrylatorów. Pomysł testowany jest w Siedlcach. Trzeba sprawdzić, czy bezzałogowe statki będą mogły dostarczać ten sprzęt, zanim jeszcze na miejsce zgłoszenia dotrze karetka lub helikopter LPR. Pilotażowy projekt został zaakceptowany przez Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Infrastruktury.
Zaczęło się od tego, że ratownicy medyczni z Siedlec uznali, że na ich terenie występuje wysoka umieralność z powodu zbyt późnego udzielania pomocy poszkodowanym. Badania naukowe prowadzone w rejonie operacyjnym 14-04 Pogotowia Ratunkowego w Siedlcach wykazały wydłużone mediany czasów dotarcia do poszkodowanego z nagłym zatrzymaniem krążenia w obszarach pozamiejskich. Rozwiązaniem mogłoby być szybkie dostarczenie defibratora. Ale jak go przetransportować na miejsce akcji ratunkowej? Dronem. Pomysł wraz ze szczegółowymi analizami opracowali dr n. o zdr. Daniel Celiński i dr n. med. Sławomir Pilip z Pogotowia Ratunkowego w Siedlcach.
- W Siedlcach zaczynamy przymiarki do oceny, jak drony mogą włączyć się w system logistyczny związany z realizacją decyzji dyspozytora pogotowia - jaką ekipę i jakim środkiem transportu wysłać na miejsce - wyjaśnia Małgorzata Darowska.
Procedury idą z góry
Tłumaczy, że wszystko powinno odbywać się zgodnie z określoną procedurą. Dyspozytor będzie mógł wysłać urządzenie do najbliższego ratownika lub osoby wyszkolonej w udzielaniu pierwszej pomocy, którzy zgłoszą się za pomocą specjalnej aplikacji na telefon. Dron trafi tam, skąd wysyłany zostanie sygnał telefoniczny. Dzięki temu będzie można udzielić pomocy poszkodowanemu, zanim zjawi się karetka czy helikopter LPR. Pierwsze testy mogą być przeprowadzone w pierwszym kwartale tego roku.
- Są dwie sprawy, które chcemy sprawdzić w Siedlcach. Jedna to kwestia lotów - jakimi dronami i gdzie latać, jak zapewnić bezpieczeństwo przelotów. Druga, to jakie zadanie ma wykonać dron, jaką usługę. Oba zagadnienia trzeba rozpatrywać łącznie. Zadaniem resortu infrastruktury jest określenie warunków organizacyjno-prawnych do odbywania takich lotów. Chcemy także sprawdzić, czy to, co zdefiniowali ratownicy medyczni w Siedlcach, a to dzięki ich doświadczeniom i obserwacjom trendów tworzony jest projekt, będzie funkcjonowało zgodnie z założeniami - wyjaśnia.
Dla resortu infrastruktury ta ostatnia kwestia jest ważna także z tego powodu, że na podstawie pilotażu będzie można opracować szczegółowe procedury i specyfikacje dla takich samych działań w innych miejscach w Polsce. Dzięki temu, jeśli rozwiązanie się sprawdzi, będzie można wdrożyć je w całym kraju.
- Od strony prawnej jesteśmy przygotowani. Mamy regulacje lotnicze na poziomie ustawowym i rozporządzeń, ale musimy dodatkowo stworzyć procedury. Żeby mogły one właściwie zadziałać, muszą być określone i przetestowane w projekcie. Dlatego przy tego typu inicjatywach współpracujemy z Ministerstwem Zdrowia. Musimy mieć pewność, że procedura będzie uznawana przez resort zdrowia i środowiska medyczne - wskazuje pełnomocnik ministra infrastruktury.
Taki sam tryb tworzenia szczegółowych procedur wykorzystany zostanie w przypadku testów transportu medycznego przy użyciu drona na obszarze Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Próby trwają od jesieni zeszłego roku. Ich celem jest sprawdzenie bezpieczeństwa misji realizowanej przez testowane urządzenie bezzałogowe.
Jak powiedział PAP kierownik projektu "Drony nad Metropolią" Marcin Dziekański, testy wykonywane są według ustalonego scenariusza. Loty odbywają się automatycznie, jednak przy ciągłej obserwacji i możliwości przejęcia kontroli. Sprawdzane jest m.in. utrzymywanie toru lotu, automatyczne starty i lądowania czy też tryby awaryjne, w tym np. rozpoznawanie sytuacji, w której dron musi przerwać lot i znaleźć miejsce do lądowania.
Uprzywilejowane jak karetka na sygnale
- Są też inne pomysły na zastosowanie dronów, jak np. rzucenie koła ratunkowego tonącemu, dostarczanie środków opatrunkowych, rozpoznanie czy helikopter LPR będzie mógł wylądować w terenie - kontynuuje Darowska. Zaznacza, że ewentualne projekty weryfikowane będą w ramach programów pilotażowych realizowanych wspólnie z MZ. Chodzi bowiem o to, żeby bezzałogowe urządzenia były optymalnie i bezpiecznie wykorzystywane w służbie zdrowia.
Podkreśla, że w przypadku akcji ratowniczych i pomocniczych drony powinny być uprzywilejowane. - Testujemy system, który umożliwia Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej obserwację w czasie rzeczywistym statków powietrznych, których lot jest uznany za priorytetowy i ochronę jego misji - informuje.
- Środowisko medyczne sygnalizuje potrzebę wykorzystania dronów do transportu krwi. Popieramy ten postulat. W województwie śląskim (Sosnowiec - Dąbrowa Górnicza) projekt zostanie przetestowany. Jeśli projekty pilotażowe się powiodą od strony technicznej oraz zostaną potwierdzone korzyści z wykorzystania dronów, będzie je można powszechnie stosować - podsumowuje Małgorzata Darowska.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
ZOBACZ KOMENTARZE (0)