Rozmowa z płk. lek. Wojciechem Wójcickim, komendantem 1. Szpitala Operacji Pokojowych w Bydgoszczy, byłym szefem Grupy Zabezpieczenia Medycznego naszych żołnierzy w Iraku
- Był Pan w Iraku, na pierwszej zmianie, dowodził Grupą Zabezpieczenia Medycznego.
Przygotowywał Pan kolejne ekipy lekarzy jadących do Iraku. Czuje się Pan już weteranem?
- Jestem żołnierzem i lekarzem.
W mojej ocenie pierwsza zmiana, pół roku - od sierpnia 2003 r. - była jedną z trudniejszych zmian. Czy niebezpieczna? Myślę, że czasem taką była. Weteranem nie czuję się. Trochę inaczej do tego podchodzę... Gdy trzeba było jechać, nie zastanawiałem się długo. Zapadła decyzja, że moja jednostka będzie uczestniczyć w tym przedsięwzięciu.
Przyznam, że ucieszyłem się, bo bardzo długo przygotowywałem się wraz personelem 1. Szpitala Operacji Pokojowych do realizacji takich zadań.
Z 30-osobowego składu prawie połowa pojechała do Iraku. Nie miałem wątpliwości co do wyjazdu, bo moja jednostka powołana jest do tego rodzaju działań.
Moi ludzie obsadzili wtedy 20% stanowisk w Szpitalu Polowym, który w 80% był wyposażony w sprzęt z Bydgoszczy.
Pełniłem wówczas dwie funkcje.
Byłem szefem służby zdrowia Brygady i jednocześnie komendantem Grupy Zabezpieczenia Medycznego. Doradzałem m.in. gen. dywizji Andrzejowi Tyszkiewiczowi - dowódcy 1. Brygadowej Grupy Bojowej i prowadziłem polski szpital wojskowy.
- Pierwsza zmiana jechała w "znane" - wiadomo: rozpoznanie wywiadowcze itd. - ale i, jak się z czasem okazało, również w "nieznane". Przecieraliście szlak kolejnym zmianom.
- Pojechaliśmy, jak się później okazało, w nieznane. W czasie, gdy dojeżdżaliśmy do rejonu stacjonowania, zmieniło się wiele z rozpoznanych wcześniej czynników...
- Czy zaskoczeniem było, że grupa medyczna musiała sama postawić szpital?
- To było ciekawe doświadczenie.
Dostaliśmy goły plac - 40 na 40 metrów - który wcześniej był czymś w rodzaju parkingu. A zaskoczyło mnie, że w takim miejscu udało nam się postawić szpital.
Zapakowaliśmy na statek 20 kontenerów różnego sprzętu. Przetransportowaliśmy to 3,5 tysiąca kilometrów dalej. I muszę się pochwalić: nie zabrakło nam niczego, mieliśmy wszystko, co jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania szpitala: od kaczki i basenu po stoły operacyjne.
- « POPRZEDNIA
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- NASTĘPNA »
- 05:23 Lekarze emeryci obawiają się, że będą musieli odejść z zawodu. Wszystko przez e-zdrowie
- PN22:49 Prof. Wojakowski: kiedy najlepiej naprawiać zastawkę mitralną?
- PN21:53 Komunikat NFZ ws. przekazywania danych dot. farmaceutów realizujących recepty refundowane
- PN21:22 Pomorskie: zebrano ponad 660 tys. zł dla hospicjów
- PN20:51 Protestujący nie zgadzają się na rehabilitację w Domu Poselskim - nie opuszczą Sejmu
- PN20:41 Włochy przyznały obywatelstwo ciężko choremu Alfiemu Evansovi
- PN20:20 Sąd UE przyznał rację KE ws. zablokowania inicjatywy dotyczącej zarodków i aborcji
- PN20:08 NFZ ws. zarządzenia dot. koordynowanej opieki nad kobietą i dzieckiem ("Za życiem")
- 1 Wisła: lekarze rodzinni ostro krytykują ruchy antyszczepionkowe
- 2 Zamiast mnożyć programy, twórzmy system opieki nad osobami starszymi
- 3 Głuchołazy: szukają internistów, oferują 15 tys. zł na rękę i mieszkanie
- 4 Łukasz Szumowski jako minister, polityk i prywatnie
- 5 Prof. Dudek: dzisiaj kardiologia nie koncentruje się już tylko na tętnicach wieńcowych
- 6 Wdrażanie nowych terapii do praktyki: koza jest, ale brakuje na sznurek
- 7 Premier o funduszu dla osób niepełnosprawnych i służbie zdrowia
- 8 Lekarz senior kontra e-zwolnienia. Czym to się skończy?
Newsletter
Rynekzdrowia.pl: polub nas na Facebooku
Rynekzdrowia.pl: dołącz do nas na Google+
Obserwuj Rynek Zdrowia na Twitterze
Follow @rynekzdrowiaRSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych